P.
Wtorek, 9 kwietnia 2013 | dodano:09.04.2013Kategoria Użytkowo
Km: | 10.11 | Czas: | 00:28 | km/h: | 21.66 | Pr. maks.: | 33.40 | Rower: |
P. + lasy i błota
Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 | dodano:08.04.2013Kategoria do 100 km, Użytkowo, Wycieczka
Km: | 15.26 | Czas: | 00:51 | km/h: | 17.95 | Pr. maks.: | 31.70 | Rower: |
Przejażdżka
Sobota, 6 kwietnia 2013 | dodano:04.07.2013Kategoria 'Koga, do 100 km, Wycieczka
Km: | 37.22 | Czas: | 01:54 | km/h: | 19.59 | Pr. maks.: | 33.63 | Rower: | Koga |
Total odo: 1 571 km
Total time: 85:47 h
Total time: 85:47 h
M.
Czwartek, 4 kwietnia 2013 | dodano:13.04.2013Kategoria Użytkowo, 'Koga
Km: | 18.33 | Czas: | 00:49 | km/h: | 22.44 | Pr. maks.: | 40.01 | Rower: | Koga |
Total odo: 1 534 km
Total time: 83:53 h
Total time: 83:53 h
Śnieżna ściana w drodze po gminy, czyli wielkanocny wypad którego nie było
Niedziela, 31 marca 2013 | dodano:02.04.2013Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wycieczka
Km: | 145.47 | Czas: | 09:27 | km/h: | 15.39 | Pr. maks.: | 38.29 | Rower: | Koga |
Plany byłby wielkie... 8 dni, setki kilometrów, dziesiątki gmin, pewnie kilka fajnych zdjęć i miłych wspomnień. Skończyło się na wystawieniu nosa za Wielkopolskę i powolnym powrocie.
W Niedzielę wielkanocną, po śniadaniu, śniadaniu i zakąsce zacząłem się zbierać do wyruszenia. Jak za oknem zobaczyłem, że wali śnieg, stwierdziłem, że chyba będzie trzeba skrócić trasę.
Już kilka razy zrezygnowałem z wyjazdu, z powodu niesprzyjających prognoz, które w dodatku się nie sprawdzały, więc tym razem postanowiłem się nimi nie sugerować i jechać na żywioł (poza tym ostano słucham w czasie jazdy "Moby Dicka", więc ciągnęło mnie ku kolejnym przygodom bohaterów, jak i ku swojej). No i Żywioł dostałem, w ryj, przez kilka godzin walił po oczach.
Zaczęło się niewinnie
Z początku myślałem: 'to tylko śnieg', 'lepsze to niż deszcz'. Pierwsze myśli o odwrocie pojawiły się po 35km, ale 'to nie wypada tak szybko się poddawać', 'tyle przygotowań pójdzie na marne'. Poza tym humor bardzo dopisywał.
Później po 50km: "teraz wracać? Zrobić 100 pustych kilometrów? Bes sęsu".
100% NO LOGO
Wtedy była to ostatnia szansa na sprawny powrót, po którym mogłem jeszcze przed zmrokiem być w domu i winszować sobie rozsądku, skończyło się na napoleońskim odwrocie. Ujechałem jeszcze 20 km, śnieg walił w najlepsze i nie wyglądało na to, żeby w najbliższym czasie miał przestać. Rozumu nabrałem dopiero gdy przemokły mi buty, w dodatku dość dobre, nie tanie, na gore-texie (na szczęście to darowany koń, więc mu zębów nie powybijam). Dzwonię do domu, bracia sprawdzają mi prognozy - ma padać resztę dnia, całą noc i jeszcze następny dzień. Łolaboga, odwrót, gore, ratuj się kto może! Na takie warunki nie byłem przygotowany.
Shimano Ice Tech -1
Na moje szczęście pośrodku niczego, znalazłem stacyjkę kolejową, w dodatku otwartą.
Dalsza droga to męka, przez godzinę jezdnię całkowicie zasypało. Jedzie się źle, czasami poniżej 10 km/h. Kilka razy muszę szarpać się z kierownicą, by nie wyrżnąć. Po drodze mijam jakiś rozkwaszony samochód, a inny 'zaparkowany' w rowie.
Gdy wracam na krajówkę, trochę się poprawia, pojawiają się pługi, ale to tylko chwilowe rozwiązanie - raz jedzie się lepiej, raz gorzej.
Właśnie takie mozolne i ostrożne wleczenie mnie najbardziej dobijało, a momentami doprowadzało do wścieklizny. Taka karuzela trwała do samego końca, a najgorszym warunkom musiałem stawić czoła we własnym mieście (Konin kładzie piłę łańcuchową na odśnieżanie!).
Pokonanie 70-ciu km zajęło mi 6h, wróciłem ok. 0:30.
Trasa: Konin - Brzeźno - Wyszyna - Władysławów - Turek - Uniejów - Kłódno - Uniejów - Turek - Tuliszków - Konin. Łącznie 145 km w około pół doby...
Bałwanek
P.S. Wstępnie planowałem do Skierniewic dojechać pociągiem, na szczęście (bo wtedy dopiero byłbym udupiony) odstąpiłem od tego pomysłu jeszcze w sobotę.
Reszta zdjęć:
Źle
Gorzej
To już nawet nie jest droga
Przedni żart, się kurwa uśmiałem...
Na koniec optymistyczny akcent :D
Dziękuję, dobranoc.
Total odo: 1 516 km
Total time: 83:03 h
W Niedzielę wielkanocną, po śniadaniu, śniadaniu i zakąsce zacząłem się zbierać do wyruszenia. Jak za oknem zobaczyłem, że wali śnieg, stwierdziłem, że chyba będzie trzeba skrócić trasę.
Już kilka razy zrezygnowałem z wyjazdu, z powodu niesprzyjających prognoz, które w dodatku się nie sprawdzały, więc tym razem postanowiłem się nimi nie sugerować i jechać na żywioł (poza tym ostano słucham w czasie jazdy "Moby Dicka", więc ciągnęło mnie ku kolejnym przygodom bohaterów, jak i ku swojej). No i Żywioł dostałem, w ryj, przez kilka godzin walił po oczach.
Zaczęło się niewinnie
Z początku myślałem: 'to tylko śnieg', 'lepsze to niż deszcz'. Pierwsze myśli o odwrocie pojawiły się po 35km, ale 'to nie wypada tak szybko się poddawać', 'tyle przygotowań pójdzie na marne'. Poza tym humor bardzo dopisywał.
Później po 50km: "teraz wracać? Zrobić 100 pustych kilometrów? Bes sęsu".
100% NO LOGO
Wtedy była to ostatnia szansa na sprawny powrót, po którym mogłem jeszcze przed zmrokiem być w domu i winszować sobie rozsądku, skończyło się na napoleońskim odwrocie. Ujechałem jeszcze 20 km, śnieg walił w najlepsze i nie wyglądało na to, żeby w najbliższym czasie miał przestać. Rozumu nabrałem dopiero gdy przemokły mi buty, w dodatku dość dobre, nie tanie, na gore-texie (na szczęście to darowany koń, więc mu zębów nie powybijam). Dzwonię do domu, bracia sprawdzają mi prognozy - ma padać resztę dnia, całą noc i jeszcze następny dzień. Łolaboga, odwrót, gore, ratuj się kto może! Na takie warunki nie byłem przygotowany.
Shimano Ice Tech -1
Na moje szczęście pośrodku niczego, znalazłem stacyjkę kolejową, w dodatku otwartą.
Dalsza droga to męka, przez godzinę jezdnię całkowicie zasypało. Jedzie się źle, czasami poniżej 10 km/h. Kilka razy muszę szarpać się z kierownicą, by nie wyrżnąć. Po drodze mijam jakiś rozkwaszony samochód, a inny 'zaparkowany' w rowie.
Gdy wracam na krajówkę, trochę się poprawia, pojawiają się pługi, ale to tylko chwilowe rozwiązanie - raz jedzie się lepiej, raz gorzej.
Właśnie takie mozolne i ostrożne wleczenie mnie najbardziej dobijało, a momentami doprowadzało do wścieklizny. Taka karuzela trwała do samego końca, a najgorszym warunkom musiałem stawić czoła we własnym mieście (Konin kładzie piłę łańcuchową na odśnieżanie!).
Pokonanie 70-ciu km zajęło mi 6h, wróciłem ok. 0:30.
Trasa: Konin - Brzeźno - Wyszyna - Władysławów - Turek - Uniejów - Kłódno - Uniejów - Turek - Tuliszków - Konin. Łącznie 145 km w około pół doby...
Bałwanek
P.S. Wstępnie planowałem do Skierniewic dojechać pociągiem, na szczęście (bo wtedy dopiero byłbym udupiony) odstąpiłem od tego pomysłu jeszcze w sobotę.
Reszta zdjęć:
Źle
Gorzej
To już nawet nie jest droga
Przedni żart, się kurwa uśmiałem...
Na koniec optymistyczny akcent :D
Dziękuję, dobranoc.
Total odo: 1 516 km
Total time: 83:03 h
M.
Sobota, 30 marca 2013 | dodano:31.03.2013Kategoria Użytkowo
Km: | 4.70 | Czas: | 00:14 | km/h: | 20.14 | Pr. maks.: | 0.00 | Rower: |
P.
Piątek, 29 marca 2013 | dodano:30.03.2013Kategoria Użytkowo
Km: | 10.07 | Czas: | 00:28 | km/h: | 21.58 | Pr. maks.: | 30.60 | Rower: |
P.
Czwartek, 28 marca 2013 | dodano:29.03.2013Kategoria Użytkowo
Km: | 9.77 | Czas: | 00:28 | km/h: | 20.94 | Pr. maks.: | 29.70 | Rower: |
P
Środa, 27 marca 2013 | dodano:27.03.2013Kategoria Użytkowo
Km: | 10.15 | Czas: | 00:30 | km/h: | 20.30 | Pr. maks.: | 27.40 | Rower: |