Wpisy archiwalne w kategorii
powyżej 200 km
Dystans całkowity: | 3520.01 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 171:59 |
Średnia prędkość: | 20.47 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.61 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 234.67 km i 11h 27m |
Więcej statystyk |
Dla cyferek.
Poniedziałek, 1 czerwca 2015 | dodano:01.06.2015Kategoria 'Koga 2, powyżej 200 km, Wycieczka
Km: | 203.56 | Czas: | 09:00 | km/h: | 22.62 | Pr. maks.: | 50.38 | Rower: | Koga 2 |
Nie ma nawet o czym pisać, ot przejazd by nakarmić licznik. Nawet kierunek nieciekawy, wybrany, by wracać z wiatrem.
Ruszyłem o 0:15, wróciłem o 10.00. Zdjęć nie robiłem, przerwy, jak na mnie krótkie - łącznie 45min, w tym ok 15 min wylegu na trawie i drzemki.
Fajnie mieć zrobione 200km i przed sobą jeszcze cały dzień.
Konin - Kalisz - Grabów - Blaszki - Goszczanów - Turek - Władysławów - Wyszyna - Konin
Total odo: 3 922 km
Total time: 210:37 h
Ruszyłem o 0:15, wróciłem o 10.00. Zdjęć nie robiłem, przerwy, jak na mnie krótkie - łącznie 45min, w tym ok 15 min wylegu na trawie i drzemki.
Fajnie mieć zrobione 200km i przed sobą jeszcze cały dzień.
Konin - Kalisz - Grabów - Blaszki - Goszczanów - Turek - Władysławów - Wyszyna - Konin
Total odo: 3 922 km
Total time: 210:37 h
Wyręczyć kuriera? Nie. Tylko kilometry! :D
Wtorek, 24 lutego 2015 | dodano:01.03.2015Kategoria 'Koga 2, powyżej 200 km, Wycieczka
Km: | 251.44 | Czas: | 13:11 | km/h: | 19.07 | Pr. maks.: | 32.63 | Rower: | Koga 2 |
Była sobie aukcja obiektywu którą wygrałem (poprzednią przegrałem o złotówkę!), sprzedawca z Torunia, wolny dzień. Jak to zsumować, wychodzi jedno - jadę rowerem! Ale znowu? Trasę do Torunia robiłem chyba z milion razy (+/- 2), po krajówce przez Inowrocław lub wojewódzkimi przez Radziejów. Jedna nieprzyjemna, druga nudna. Sięgam więc po mapę mojego powiatu, konsultuję się z Street View i wychodzi na to, że sporo się pozmieniało, wiele dróg które w moim starym atlasie mam oznaczone jako gruntowe, wyasfaltowano.
Nocne krów podglądanie.
Ze 130km trasy 'do', aż 85km to drogi po którymi jechałem pierwszy raz. Miało to swoją bardzo wysoką cenę: każde skrzyżowanie to postój, by upewnić się co do wyboru prawidłowej odnogi kujawskiej sieci małych bocznych asfaltówek. Czas był dodatkowo okrutnie eksterminowany przez postoje na zdjęcia, więc w Toruniu po przejechaniu 130km byłem dopiero o 13, pomimo startu po 3.!!! Rekord kruca fuks.
Kolegiata w Kruszwicy. Perła.
Za Goplaną nad Gopłem - miejscem narodzin Piasta, dopadła mnie senność. Przed wyjazdem nie zmrużyłem oka, więc przez kilka km jechałem z klejącymi się oczyma. Zwiedzanie Kruszwicy mnie rozbudza, ale potem przed Gniewkowem, prawie 'położyłbym' się do snu na środku drogi, tuż przed samochodem...
Gdy osiągnąłem w końcu Toruń, chciałem rzucić okiem na panoramę starówki, ALE NIE MA! I jeb znakiem:
Zadowoliłem się wizytą na zamku dybowskim, który, co mnie zaskoczyło, wygląda ciągle tak samo, a już ze 4 lata temu mieli pono w niego inwestować.
W końcu dojeżdżam do lokum sprzedawcy, bardzo sympatycznego, herbatą nawet poczęstował. Profilaktycznie sprawdzam obiektyw. Finalizujemy transakcję i pora na powrót. Ale najpierw regeneracja nad Wisłą.
Jako, że chciałem się przejechać nowym mostem, więc powrót wypadnie nudnymi wojewódzkimi. Na samym moście, w czasie robienia zdjęć podeszła do mnie starsza pani z szerokim uśmiechem i pytaniem co nagrywam.
Jeszcze w drodze do Aleksandrowa strzeliłem króciutką drzemkę, by znów się nie zataczać. Na krajówce, nawet z poboczem lepiej takich akcji nie urządzać.
Kościół w Sędzinie. Zawsze robią na mnie wrażenie rosnące przy nim wielkie brzozy.
Za Aleksandrowem nadszedł zmierzch i tak sobie jechałem przez noc, po drodze znów zajrzałem do wcześniej podglądanych krów, akurat była pora dojenia :) W domu byłem przed 22.
Najbardziej wyjazdem zmęczyło mi się poczucie czasu, przez co choć nie miałem wrażenia jego wolnego upływu, to czułem jakbym był na znacznie dłuższej wycieczce niż była ona w rzeczywistości. Końcówkę odbierałem już jak powrót z kilkudniowego wyjazdu.
Oj będzie trzeba zrobić rewanż na szybko :)
Na koniec zdjęcie:
Przez chwilę myślałem, że znak na pierwszym planie to pochylony rowerzysta, w dużej, rozbuchanej kurtce :D
Total odo: 1 149 km
Total time: 68:43 h
Nocne krów podglądanie.
Ze 130km trasy 'do', aż 85km to drogi po którymi jechałem pierwszy raz. Miało to swoją bardzo wysoką cenę: każde skrzyżowanie to postój, by upewnić się co do wyboru prawidłowej odnogi kujawskiej sieci małych bocznych asfaltówek. Czas był dodatkowo okrutnie eksterminowany przez postoje na zdjęcia, więc w Toruniu po przejechaniu 130km byłem dopiero o 13, pomimo startu po 3.!!! Rekord kruca fuks.
Kolegiata w Kruszwicy. Perła.
Za Goplaną nad Gopłem - miejscem narodzin Piasta, dopadła mnie senność. Przed wyjazdem nie zmrużyłem oka, więc przez kilka km jechałem z klejącymi się oczyma. Zwiedzanie Kruszwicy mnie rozbudza, ale potem przed Gniewkowem, prawie 'położyłbym' się do snu na środku drogi, tuż przed samochodem...
Gdy osiągnąłem w końcu Toruń, chciałem rzucić okiem na panoramę starówki, ALE NIE MA! I jeb znakiem:
Zadowoliłem się wizytą na zamku dybowskim, który, co mnie zaskoczyło, wygląda ciągle tak samo, a już ze 4 lata temu mieli pono w niego inwestować.
W końcu dojeżdżam do lokum sprzedawcy, bardzo sympatycznego, herbatą nawet poczęstował. Profilaktycznie sprawdzam obiektyw. Finalizujemy transakcję i pora na powrót. Ale najpierw regeneracja nad Wisłą.
Jako, że chciałem się przejechać nowym mostem, więc powrót wypadnie nudnymi wojewódzkimi. Na samym moście, w czasie robienia zdjęć podeszła do mnie starsza pani z szerokim uśmiechem i pytaniem co nagrywam.
Jeszcze w drodze do Aleksandrowa strzeliłem króciutką drzemkę, by znów się nie zataczać. Na krajówce, nawet z poboczem lepiej takich akcji nie urządzać.
Kościół w Sędzinie. Zawsze robią na mnie wrażenie rosnące przy nim wielkie brzozy.
Za Aleksandrowem nadszedł zmierzch i tak sobie jechałem przez noc, po drodze znów zajrzałem do wcześniej podglądanych krów, akurat była pora dojenia :) W domu byłem przed 22.
Najbardziej wyjazdem zmęczyło mi się poczucie czasu, przez co choć nie miałem wrażenia jego wolnego upływu, to czułem jakbym był na znacznie dłuższej wycieczce niż była ona w rzeczywistości. Końcówkę odbierałem już jak powrót z kilkudniowego wyjazdu.
Oj będzie trzeba zrobić rewanż na szybko :)
Na koniec zdjęcie:
Przez chwilę myślałem, że znak na pierwszym planie to pochylony rowerzysta, w dużej, rozbuchanej kurtce :D
Total odo: 1 149 km
Total time: 68:43 h
Najcieplejszy 1*C
Niedziela, 7 grudnia 2014 | dodano:11.12.2014Kategoria powyżej 200 km, Wycieczka, 'Koga 2
Km: | 250.93 | Czas: | 12:55 | km/h: | 19.43 | Pr. maks.: | 37.26 | Rower: | Koga 2 |
Wyjazd zwiadowczy. Razem z Marysią i Wojtkiem pojechaliśmy do
Sendenia pod Płockiem, sprawdzić przed wyprawką warunki w tamtejszej Zielonej Szkole.
Ponieważ byliśmy umówieni na 7. w Kazimierzu Biskupim (z domu to dla mnie 13km), a nie za bardzo mogłem wytoczyć najcięższy oręż do budzenia, więc nie kładłem się spać, jedynie między 3. a 5. strzeliłem 3 krótkie drzemki. Na szczęście do wyspania niewiele mi potrzeba, czasami przed wyruszeniem w środku nocy wystarczy mi złożyć na biurku głowę na 20 min. Tak krótki odpoczynek na granicy snu i jawy wystarczy by już na trasie nie kleiły mi się oczy.
Tradycyjnie ruszyłem lekko spóźniony, o 6.30, na miejsce spotkania docieram 7.05. Na szczęście Marysia z Wojtkiem nie muszą na mnie czekać.
Trasa do atrakcyjnych nie należy, tym bardziej, że przez Kujawy, do/z Płocka jadę już trzeci raz tego roku. Najciekawszą rzeczą była temperatura – w okolicy 1*C, ale odczuwalna była znacznie wyższa, w ogóle nie czuło się chłodu. Tak było aż do końca wyjazdu, przez kilkanaście godzin. Dość zaskakujące, bo tydzień temu wracając z Kalisza, przy temp -3* wymarzłem strasznie, przez srogi wschodni wiatr.
Marysia od razu narzuciła srogie tempo, z blatu nie zrzucała, dlatego gadając z Wojtkiem szybko zostaliśmy z tyłu. Tak to wyjechaliśmy z Wielkopolski i przez kujawskie wioski dojechaliśmy do woj. mazowieckiego. Na ostatniej prostej do Gostynina namawiam towarzyszy do zjechania w las z prostej i nudnej wojewódzkiej. Tak, ja, asfaltowy Robert.
Na miejscu jesteśmy o 15. Przeprowadzamy szybką ‘inspekcję’ i zadowoleni zbieramy się do powrotu. Marysia z Wojtkiem jadą na pobliską stację PKP , gdzie ich odprowadzam. Było bardzo miło razem się przejechać! Ja przygotowuję się do drogi – światełka, mapa i odtwarzacz. Na szczęście nie pojawiła się pokusa by wsiąść w pociąg.
Początek drogi jest nieprzyjemny, ciemno, gęsta mgła, krajówka bez pobocza i spory ruch. Wymiękam i zjeżdżam na ścieżkę. Jednak ta szybko się kończy, krajówka z resztą też. Ufff…
Na drodze do Krośniewic przeoczyłem Łąck i gdy w końcu zorientowałem się gdzie jestem, okazało się, że zajechałem dalej niż się spodziewałem. Radość. Pod koniec miałem podobną sytuację: myślałem, że jest już bardzo późno, jednak zegarek pokazał dopiero 21.20.
Sama jazda to typowy tranzyt. Z atrakcji miałem jedynie mżawkę, która ustała, jak założyłem ciuchy na deszcz.
Ciemno, zimno, do domu daleko, a mi się micha cieszy – jedzie się super, a morale są wysokie. Pamiętam, że kilka lat temu jak w styczniu robiłem trasę Konin-Bydgoszcz-Konin, humor tak samo dopisywał. Muszę machnąć jeszcze zimową dwusetę, bo może to podświadomie lubię.
Co by nie było, to jednak rad byłem gdy dojechałem do domu (było to po 22.). Zmęczenie dało o sobie znać, bo o północy byłem dętka.
Konin - Kazimierz Biskupi - Jóźwin - Ślesin - Izbica Kuj. - Boniewo - jakieś wioski - DW265 - Krzywie - Bierzewice (?) - Emilianów - Sendeń - Łąck - Gostynin - Łanięta - Krośniewice - Koło - Ochle - Konin.
Total odo: 693 km
Total time: 34:35 h
Ponieważ byliśmy umówieni na 7. w Kazimierzu Biskupim (z domu to dla mnie 13km), a nie za bardzo mogłem wytoczyć najcięższy oręż do budzenia, więc nie kładłem się spać, jedynie między 3. a 5. strzeliłem 3 krótkie drzemki. Na szczęście do wyspania niewiele mi potrzeba, czasami przed wyruszeniem w środku nocy wystarczy mi złożyć na biurku głowę na 20 min. Tak krótki odpoczynek na granicy snu i jawy wystarczy by już na trasie nie kleiły mi się oczy.
Tradycyjnie ruszyłem lekko spóźniony, o 6.30, na miejsce spotkania docieram 7.05. Na szczęście Marysia z Wojtkiem nie muszą na mnie czekać.
Trasa do atrakcyjnych nie należy, tym bardziej, że przez Kujawy, do/z Płocka jadę już trzeci raz tego roku. Najciekawszą rzeczą była temperatura – w okolicy 1*C, ale odczuwalna była znacznie wyższa, w ogóle nie czuło się chłodu. Tak było aż do końca wyjazdu, przez kilkanaście godzin. Dość zaskakujące, bo tydzień temu wracając z Kalisza, przy temp -3* wymarzłem strasznie, przez srogi wschodni wiatr.
Marysia od razu narzuciła srogie tempo, z blatu nie zrzucała, dlatego gadając z Wojtkiem szybko zostaliśmy z tyłu. Tak to wyjechaliśmy z Wielkopolski i przez kujawskie wioski dojechaliśmy do woj. mazowieckiego. Na ostatniej prostej do Gostynina namawiam towarzyszy do zjechania w las z prostej i nudnej wojewódzkiej. Tak, ja, asfaltowy Robert.
Na miejscu jesteśmy o 15. Przeprowadzamy szybką ‘inspekcję’ i zadowoleni zbieramy się do powrotu. Marysia z Wojtkiem jadą na pobliską stację PKP , gdzie ich odprowadzam. Było bardzo miło razem się przejechać! Ja przygotowuję się do drogi – światełka, mapa i odtwarzacz. Na szczęście nie pojawiła się pokusa by wsiąść w pociąg.
Początek drogi jest nieprzyjemny, ciemno, gęsta mgła, krajówka bez pobocza i spory ruch. Wymiękam i zjeżdżam na ścieżkę. Jednak ta szybko się kończy, krajówka z resztą też. Ufff…
Na drodze do Krośniewic przeoczyłem Łąck i gdy w końcu zorientowałem się gdzie jestem, okazało się, że zajechałem dalej niż się spodziewałem. Radość. Pod koniec miałem podobną sytuację: myślałem, że jest już bardzo późno, jednak zegarek pokazał dopiero 21.20.
Sama jazda to typowy tranzyt. Z atrakcji miałem jedynie mżawkę, która ustała, jak założyłem ciuchy na deszcz.
Ciemno, zimno, do domu daleko, a mi się micha cieszy – jedzie się super, a morale są wysokie. Pamiętam, że kilka lat temu jak w styczniu robiłem trasę Konin-Bydgoszcz-Konin, humor tak samo dopisywał. Muszę machnąć jeszcze zimową dwusetę, bo może to podświadomie lubię.
Co by nie było, to jednak rad byłem gdy dojechałem do domu (było to po 22.). Zmęczenie dało o sobie znać, bo o północy byłem dętka.
Konin - Kazimierz Biskupi - Jóźwin - Ślesin - Izbica Kuj. - Boniewo - jakieś wioski - DW265 - Krzywie - Bierzewice (?) - Emilianów - Sendeń - Łąck - Gostynin - Łanięta - Krośniewice - Koło - Ochle - Konin.
Total odo: 693 km
Total time: 34:35 h
Poznań
Czwartek, 3 lipca 2014 | dodano:03.07.2014Kategoria 'Koga, powyżej 200 km, Wycieczka
Km: | 202.34 | Czas: | 08:39 | km/h: | 23.39 | Pr. maks.: | 40.01 | Rower: | Koga |
o Poznania odebrać kilka rzeczy. Start o 3.45. u celu byłem ok. 9. Dojazd i powrót, typowo dla mnie, bez spiny - jakieś postoje na jedzenie, podrapanie się po nosie, czy wymianę baterii w odtwarzaczu. W domu byłem o 15.30
Pogoda była idealna. Nie za ciepło, podczas powrotu wiatr w plecy, choć jadąc do Poznania w ogóle nie przeszkadzał.
Trasa (cały czas krajówką) przejechana n-ty raz, dziś zeszło szybko i przyjemnie.
Trochę folkloru miejskiego...
...i wiejskiego
Konin - Września - Poznań - nazad
Total odo: 4 858 km
Total time: 258:09 h
Pogoda była idealna. Nie za ciepło, podczas powrotu wiatr w plecy, choć jadąc do Poznania w ogóle nie przeszkadzał.
Trasa (cały czas krajówką) przejechana n-ty raz, dziś zeszło szybko i przyjemnie.
Trochę folkloru miejskiego...
...i wiejskiego
Konin - Września - Poznań - nazad
Total odo: 4 858 km
Total time: 258:09 h
"Ano wróciłem!" (dz. VI)
Poniedziałek, 21 maja 2012 | dodano:13.06.2012Kategoria 'Koga, powyżej 200 km, Wypad
Km: | 205.39 | Czas: | 09:47 | km/h: | 20.99 | Pr. maks.: | 39.67 | Rower: | Koga |
Oj z początku nie chciało się zbytnio kręcić.
Za bardzo nie ma o czym pisać - po prostu tranzyt do domu (+kilka gmin :D)
Wrocław - Oleśnica - Wyszogród - Stronia - Wabienice - Dziadowa Kłoda - Syców - Ostrzeszów - Ostrów Wlkp. - Kalisz - Konin
Total odo: 5 625 km
Total time: 280:26 h
Za bardzo nie ma o czym pisać - po prostu tranzyt do domu (+kilka gmin :D)
Wrocław - Oleśnica - Wyszogród - Stronia - Wabienice - Dziadowa Kłoda - Syców - Ostrzeszów - Ostrów Wlkp. - Kalisz - Konin
Total odo: 5 625 km
Total time: 280:26 h
Grupa Poznańska rusza na Zlot! (dz. I)
Środa, 16 maja 2012 | dodano:30.05.2012Kategoria 'Koga, powyżej 200 km, Wypad
Km: | 249.00 | Czas: | 11:22 | km/h: | 21.91 | Pr. maks.: | 43.79 | Rower: | Koga |
Start przed 4. Ruszam do punktu zbornego - Dworca Głównego w Poznaniu. Na miejsce docieram przed czasem.
Ruszamy w 9 osób - Olo, Magda, Tomzoo, Cinek, Pająk (na niskopodłogowej poziomce), Jurek, MartwaWiewiórka z Jackiem, oraz moja skromna osoba.
Klątwa Ola, która skutecznie uniemożliwiła mi zdobywanie gmin na majówce, tym razem mi nawet nie zrzuciła łańcucha. Za to z przytupem zdzieliła innych - 15 km za Poznaniem okazało się, że w wyniku zużycia, na ściance tylnej obręczy MartwejAnce pojawiło się wybrzuszenie. Wytrzymało do Śremu, gdzie je wymieniliśmy. Dało radę do końca wyjazdu i jeszcze dłużej.
Wieczorem natrafiliśmy na genialne miejsce na nocleg - wiaty koła myśliwskiego.
Dzień II
Konin - Września - Poznań - Mosina - Brodnia - Śrem - Gostyń - Pępowo - Kobylin - Zduny - Góry - Ruda Milicka - Czatkowice
Total odo: 4 957 km
Total time: 246:18 h
Ruszamy w 9 osób - Olo, Magda, Tomzoo, Cinek, Pająk (na niskopodłogowej poziomce), Jurek, MartwaWiewiórka z Jackiem, oraz moja skromna osoba.
Klątwa Ola, która skutecznie uniemożliwiła mi zdobywanie gmin na majówce, tym razem mi nawet nie zrzuciła łańcucha. Za to z przytupem zdzieliła innych - 15 km za Poznaniem okazało się, że w wyniku zużycia, na ściance tylnej obręczy MartwejAnce pojawiło się wybrzuszenie. Wytrzymało do Śremu, gdzie je wymieniliśmy. Dało radę do końca wyjazdu i jeszcze dłużej.
Wieczorem natrafiliśmy na genialne miejsce na nocleg - wiaty koła myśliwskiego.
Dzień II
Konin - Września - Poznań - Mosina - Brodnia - Śrem - Gostyń - Pępowo - Kobylin - Zduny - Góry - Ruda Milicka - Czatkowice
Total odo: 4 957 km
Total time: 246:18 h
Epilog IX Wyprawki ;-)
Środa, 11 kwietnia 2012 | dodano:12.04.2012Kategoria 'Koga, powyżej 200 km, Wycieczka
Km: | 228.04 | Czas: | 10:53 | km/h: | 20.95 | Pr. maks.: | 41.07 | Rower: | Koga |
Wypad po gminę Zapolice pod Zduńską Wolą, do której nie udało mi się trafić gdy jechałem na IX Wyprawkę w styczniu.
-Do- pod wiatr, -z powrotem- wziuuuum :D
Konin - Turek - Warta - Rossoszyca - Annopole - Zduńska Wola - Suchoczasy - Szadek - Uniejów - Koło - Święte - Konin
Total odo: 4 228 km
Total time: 211:54 h
-Do- pod wiatr, -z powrotem- wziuuuum :D
Konin - Turek - Warta - Rossoszyca - Annopole - Zduńska Wola - Suchoczasy - Szadek - Uniejów - Koło - Święte - Konin
Total odo: 4 228 km
Total time: 211:54 h
Rekrelamacyjnie
Czwartek, 5 kwietnia 2012 | dodano:11.04.2012Kategoria 'Koga, powyżej 200 km, Wycieczka
Km: | 240.21 | Czas: | 11:11 | km/h: | 21.48 | Pr. maks.: | 41.44 | Rower: | Koga |
Musiałem skoczyć do Łodzi, do MP3Store, po odbiór gotówki za iRivera t60.
Zajeżdżam, a w sklepie mówią mi że, nie maja pieniędzy i będę musiał przyjechać jeszcze raz! Przelewu nie mogli zrobić z powodu papierków, podpisów itp. Ktoś inny by sobie na takie coś nie pozwolił i zwrot wartości odtwarzacza przyjąłby w formie narządów sprzedawcy, albo w materiałach wtórnych jakie uzyskałby po zdemolowaniu sklepu. Ze mną jest ten problem że, zbyt dosłownie odbieram słowa: "nie da się/nie można". Lekko przybity perspektywą powtarzania nuuuudnej trasy na Łódź, wycofuję się.
Wciąż pod sklepem kombinuję co tu począć. Może poprosić kogoś ze znajomych z Łodzi żeby odebrał za mnie pieniądze, a potem zrobił po prostu przelew? Nie, nie będę zawracał im głowy taką drobnostką.
Wyjechałem za róg, na Piotrkowską, znowu główkuję. I tak mam do zaliczenia gminę pod Zduńską Wolą, więc przy okazji zahaczę o Łódź i zakończę sprawę. Ale wcześniej wrócę do domu i w opisie wycieczki napiszę jaka ze mnie pipa.
Już ruszam dalej, ale nie dojechałem nawet do Rynku, bo nie mogłem zdzierżyć że, (znowu) tak daje się dymać. Jako że, myślę strasznie wolno, często rozwiązanie jakiejś sytuacji przychodzi mi do głowu po jej rozwiązaniu. Wiem że, teraz będzie tak samo - pewnie gdzieś w Aleksandrowie palnę się w czoło i pomyślę "mogłem zrobić w ten sposób...". Czekam chwilkę i myślę o by tu zrobić. Zawracam.
Tym razem wparowałem z rowerem do sklepu (bez pytania! Że wiecie, że niby ja tu rządzę XD ), mówię że nie będę miał czasu, ani chęci przyjeżdżać z powrotem i że, chcę nr do gościa który normalnie tu pracuje (tego dnia był zastępca) i to z nim spróbuję się dogadać. Nawet nie zdążyłem wyciągnąć telefonu, a znalazło się rozwiązanie! Podpisałem dwa świstki, zostawiłem dane do przelewu i tyle! Pozostaje mi czekać jak pieniądze przybędą do mnie.
Niby głupota, ale radochę miałem wielką!
BTW tym opisem tylko potwierdzam swoja pipowatość XD Normalny człowiek załatwiłby tę sprawę ot tak, a nie świętował by to jako tryumf asertywności :-P
Konin - Kościelec - Koło - Uniejów - Aleksandrów - Łódź - nazad - Turek - Konin
Total odo: 4 000 km
Total time: 201:00 h
Zajeżdżam, a w sklepie mówią mi że, nie maja pieniędzy i będę musiał przyjechać jeszcze raz! Przelewu nie mogli zrobić z powodu papierków, podpisów itp. Ktoś inny by sobie na takie coś nie pozwolił i zwrot wartości odtwarzacza przyjąłby w formie narządów sprzedawcy, albo w materiałach wtórnych jakie uzyskałby po zdemolowaniu sklepu. Ze mną jest ten problem że, zbyt dosłownie odbieram słowa: "nie da się/nie można". Lekko przybity perspektywą powtarzania nuuuudnej trasy na Łódź, wycofuję się.
Wciąż pod sklepem kombinuję co tu począć. Może poprosić kogoś ze znajomych z Łodzi żeby odebrał za mnie pieniądze, a potem zrobił po prostu przelew? Nie, nie będę zawracał im głowy taką drobnostką.
Wyjechałem za róg, na Piotrkowską, znowu główkuję. I tak mam do zaliczenia gminę pod Zduńską Wolą, więc przy okazji zahaczę o Łódź i zakończę sprawę. Ale wcześniej wrócę do domu i w opisie wycieczki napiszę jaka ze mnie pipa.
Już ruszam dalej, ale nie dojechałem nawet do Rynku, bo nie mogłem zdzierżyć że, (znowu) tak daje się dymać. Jako że, myślę strasznie wolno, często rozwiązanie jakiejś sytuacji przychodzi mi do głowu po jej rozwiązaniu. Wiem że, teraz będzie tak samo - pewnie gdzieś w Aleksandrowie palnę się w czoło i pomyślę "mogłem zrobić w ten sposób...". Czekam chwilkę i myślę o by tu zrobić. Zawracam.
Tym razem wparowałem z rowerem do sklepu (bez pytania! Że wiecie, że niby ja tu rządzę XD ), mówię że nie będę miał czasu, ani chęci przyjeżdżać z powrotem i że, chcę nr do gościa który normalnie tu pracuje (tego dnia był zastępca) i to z nim spróbuję się dogadać. Nawet nie zdążyłem wyciągnąć telefonu, a znalazło się rozwiązanie! Podpisałem dwa świstki, zostawiłem dane do przelewu i tyle! Pozostaje mi czekać jak pieniądze przybędą do mnie.
Niby głupota, ale radochę miałem wielką!
BTW tym opisem tylko potwierdzam swoja pipowatość XD Normalny człowiek załatwiłby tę sprawę ot tak, a nie świętował by to jako tryumf asertywności :-P
Konin - Kościelec - Koło - Uniejów - Aleksandrów - Łódź - nazad - Turek - Konin
Total odo: 4 000 km
Total time: 201:00 h
Toruń
Wtorek, 27 marca 2012 | dodano:28.03.2012Kategoria 'Koga, powyżej 200 km, Wycieczka
Km: | 236.87 | Czas: | 11:01 | km/h: | 21.50 | Pr. maks.: | 32.78 | Rower: | Koga |
W zasadzie to nie wiem czy mogę wpisać to jako jedną wycieczkę - wyjechałem o 5. Po 12. byłem w Toruniu, z którego wyruszyłem w drogę powrotną ok. 20.30.
Ok. 2 byłem w domu.
Konin - Licheń - Stefanowo - Lubstówek - Sompolno - Radziejów - Zakrzewo - Służewo - Toruń - Inowrocław - Kruszwica - Krzywe Kolano - Skulsk - Ślesin - Konin
Total odo: 3 760 km
Total time: 189:49 h
Ok. 2 byłem w domu.
Konin - Licheń - Stefanowo - Lubstówek - Sompolno - Radziejów - Zakrzewo - Służewo - Toruń - Inowrocław - Kruszwica - Krzywe Kolano - Skulsk - Ślesin - Konin
Total odo: 3 760 km
Total time: 189:49 h
Żywiołowo dz. VI - początek końca
Poniedziałek, 19 marca 2012 | dodano:21.03.2012Kategoria 'Koga, powyżej 200 km, Wypad
Km: | 213.77 | Czas: | 10:48 | km/h: | 19.79 | Pr. maks.: | 50.61 | Rower: | Koga |
W niedziele z Tranquilem i Mikim połaziliśmy po Krakowie - wleźliśmy na kopiec Kraka, potem wymoczyłem nogi w stawie w Zakrzówku, a na koniec sprwdziliśmy co ciekawego mają w Decathlonie. Przeszliśmy sporo, ale i tak lepsze to, niż jeździć na rowerze ;-P
W pon. ruszyłem w dalszą drogę - na Kielce. Znowu gminy, kilka góreczek i kilkadziesiąt km zmagań z wiatrem.
Przez kolejne dwa dni, jadłem, odpoczywałem, jadłem i czekając na lepszy wiatr jadłem.
Dzień IX
Total odo: 3 032 km
Total time: 154:35 h
W pon. ruszyłem w dalszą drogę - na Kielce. Znowu gminy, kilka góreczek i kilkadziesiąt km zmagań z wiatrem.
Przez kolejne dwa dni, jadłem, odpoczywałem, jadłem i czekając na lepszy wiatr jadłem.
Dzień IX
Total odo: 3 032 km
Total time: 154:35 h