Zlot! - cz. IV - Powrót
Niedziela, 26 kwietnia 2009 | dodano:04.05.2009Kategoria Wycieczka
Km: | 218.18 | Czas: | 10:43 | km/h: | 20.36 | Pr. maks.: | 45.31 | Rower: |
Po godz. 7. budzi mnie Transatlantyk - potrzebuje klucze od mojego zapięcia, którym spiąłem rowery przy lampie. Uffff... nie spałem nawet 3h (później się to na mnie zemści!), usnąć też już nie zdołałem. Zjedliśmy śniadanie i rozpoczęło się zwijanie obozowiska. Pierwszy odjechał Transatlantyk i Arkadoo, następnie Natalia z Remigiuszem, w końcu nadszedł czas na mnie, Szkodnika i Mikiego. Pożegnaliśmy się z resztą uczestników i ruszyliśmy na Złoty Potok, po drodze mijając wielu rowerzystów (większość to kolarze), o dziwo (a może jednak nie...) na północ od Częstochowy nie spotkałem ani jednego. W Janowie się rozstałem z chłopakami, podziękowaliśmy sobie za jazdę (dzięki panowie za holowanie :D) i ruszyliśmy w swoich kierunkach. Przez Olsztyn dojechałem do Częstochowy, zaopatrzyłem się w mapę Polski (bo nie pomyślałem o takiej możliwości powrotu do domu i miałem tylko mapę wklp.), przepakowałem się i ruszyłem przebić się przez to Wielkie Miasto. Ufff... na głównej zakaz dla rowerzystów, ścieżka/chodnik w fatalnym stanie. Gdy zjechałem na drogę szybko przegonił mnie z niej policjant. Na szczęście bez większych problemów dotarłem na trasę prowadzącą do Sieradza. Była to trasa nr 483... (może bym znalazł krótszą, ale ta była najprostsza - najmniej spoglądania na mapę) Jakaż ta droga jest nuuudna! Okolica niezbyt ładna i nieciekawa, dookoła paskudne topole, na szczęście było lekko (1 - 2 %) z górki. Pod koniec robi się dookoła ładniej, widzę elektrownię w Bełchatowie i gorę Kamieńsk
W Szczercowie kieruje się na Sieradz, okolica robi się urokliwsza, sprawnie docieram do miasta ok. godz. 20. Na przedmieściach dostrzegam gostka ciągnącego przyczepkę - swojak! ścigam go! Gdy się zbliżyłem okazało się że była to rowerowa rodzinka - mama na dyszlu ciągnąca rowerek dziecka, a tata z drugą pociechą na foteliku i Bob'em - samoróbką (!). Rodzina spędza czas na wakacje jeżdżąc na wyprawy rowerowe - ostatnio byli na Borholmie. Ja opowiadam im zaś kilka słów o forum i oczywiście zapraszam. Niestety do tej pory chyba nie skorzystali :| Po kilku min. wspólnej jazdy nasze drogi się rozchodzą. W Sieradzu robię jeszcze przystanek na skromną kolację i ok. godz. 21.30 ruszam. Do Turku (prawie w domu) ani blisko ani daleko - 50 km. No i zaczęło się! Chce mi się spać!!! Tak już było do końca drogi, starałem się to umorzyć chociaż krótkimi odpoczynkami, najpierw się oparłem się na kierownicy, potem przysiadłem pod sklepem. Na jakiś czas pomogło. Przejechałem tak kilkanaście km, zataczając się po pasie, na szczęście ruch był minimalny, bo czasami wjeżdżałem na lewy pas, dobrze ze się nie przewróciłem. W jednym z otwartych jeszcze wiejskich barów jakiś dupek rzucił mi pod koło butelkę, na szczęście nie wjechałem w rozbite szkło. Przyodziany w koszulkę, bluzkę, polar i deszczówkę przegramoliłem się na drugą stronę przydrożnego rowu, zgasiłem lampki, oparłem głowę o sakwy (takie zabezpieczenie) i zdrzemnąłem się. Obudziłem się po godz. 2. (spałem ponad godzinę), cały dygotałem z zimna. Na rowerze szybko się rozgrzałem. Na stacji benzynowej kupiłem kawowe cukierki Kopiko. Mogłem kupić jakiś napój - Burn, albo Tigera, bo sen znów zaatakował - cukierki nie zdały egzaminu. Tym razem stwierdziłem że nie ma to sensu i 2 km. przed Turkiem położyłem się spać w lasku przy drodze. Z racji późnej godziny (3.30) nie rozbijałem namiotu.
Podlesice - Żarki - Złoty Potok - Janów
10. - 3.30
W Szczercowie kieruje się na Sieradz, okolica robi się urokliwsza, sprawnie docieram do miasta ok. godz. 20. Na przedmieściach dostrzegam gostka ciągnącego przyczepkę - swojak! ścigam go! Gdy się zbliżyłem okazało się że była to rowerowa rodzinka - mama na dyszlu ciągnąca rowerek dziecka, a tata z drugą pociechą na foteliku i Bob'em - samoróbką (!). Rodzina spędza czas na wakacje jeżdżąc na wyprawy rowerowe - ostatnio byli na Borholmie. Ja opowiadam im zaś kilka słów o forum i oczywiście zapraszam. Niestety do tej pory chyba nie skorzystali :| Po kilku min. wspólnej jazdy nasze drogi się rozchodzą. W Sieradzu robię jeszcze przystanek na skromną kolację i ok. godz. 21.30 ruszam. Do Turku (prawie w domu) ani blisko ani daleko - 50 km. No i zaczęło się! Chce mi się spać!!! Tak już było do końca drogi, starałem się to umorzyć chociaż krótkimi odpoczynkami, najpierw się oparłem się na kierownicy, potem przysiadłem pod sklepem. Na jakiś czas pomogło. Przejechałem tak kilkanaście km, zataczając się po pasie, na szczęście ruch był minimalny, bo czasami wjeżdżałem na lewy pas, dobrze ze się nie przewróciłem. W jednym z otwartych jeszcze wiejskich barów jakiś dupek rzucił mi pod koło butelkę, na szczęście nie wjechałem w rozbite szkło. Przyodziany w koszulkę, bluzkę, polar i deszczówkę przegramoliłem się na drugą stronę przydrożnego rowu, zgasiłem lampki, oparłem głowę o sakwy (takie zabezpieczenie) i zdrzemnąłem się. Obudziłem się po godz. 2. (spałem ponad godzinę), cały dygotałem z zimna. Na rowerze szybko się rozgrzałem. Na stacji benzynowej kupiłem kawowe cukierki Kopiko. Mogłem kupić jakiś napój - Burn, albo Tigera, bo sen znów zaatakował - cukierki nie zdały egzaminu. Tym razem stwierdziłem że nie ma to sensu i 2 km. przed Turkiem położyłem się spać w lasku przy drodze. Z racji późnej godziny (3.30) nie rozbijałem namiotu.
Podlesice - Żarki - Złoty Potok - Janów
10. - 3.30
komentarze
Wow! Niesamowite! Żeby zasypiać na rowerze, to mi się jeszcze nie zdarzyło! Nooo, ale zdaje się, że to rekord, co?! XD gratulacje! :)
aard - 13:19 środa, 6 maja 2009 | linkuj
Komentuj