Dzień II - na Wyprawkę
Piątek, 27 stycznia 2012 | dodano:05.02.2012Kategoria 'Koga, powyżej 200 km, Wypad
Km: | 262.04 | Czas: | 14:09 | km/h: | 18.52 | Pr. maks.: | 37.19 | Rower: | Koga |
Rano nie musiałem się zrywać, bo sklep i tak otwierają o 10. Złożyłem reklamację, odtwarzacz przyjęli (to już sukces! ciekawe jak będzie z realizacją) i ruszyłem w trasę ok. 10.30. Sądziłem że dojeżdżając do Częstochowy będę miał na liczniku ok 200 km i zdążę przed 21. Rzeczywistość kopnęła mnie w jajka...
Przebitka przez Łódź i Pabianice... tfu!
Potem wojewódzką pod lekki wiatr do Bełchatowa. Gdzieś w połowie minął mnie kolarz, ale nie byłem w stanie wyrobić jego tempa i musiałem mu zsiąść z koła. Za to za Bełchatowem poł.-wsch. wiatr ładnie popychał i tak leciutko doturlałem się za Szczerców gdzie przystąpiłem do ciężkiego gminobrania.
W Konopnicy wyczułem ze obciera mi błotnik o koło, po oględzinach okazało się że
pękła dolna śruba mocująca bagażnik do ramy (i to tak perfidnie że nic z owej śruby nie wystaje z oczka). Jako że nie miałem ochoty na śrubkarską robotę na mrozie, jechałem na pojedynczym mocowaniu... do końca Wyprawki :-P
Cała ta heca sprawiła że ominąłem zjazd na Osjaków, co zauważyłem 5 km dalej, zawracać się zbytnio nie opłacało, dlatego postanowiłem kontynuować objazd. Zaczęło się robić ciemno, a mi wpadło kolejnych kilka 'dodatkowych' kilometrów - za Osjakowem planowałem skrót przez las (ponoć drogą utwardzoną) do Krzeczowa, ale jadąc krajową ósemką, nawet nie wypatrzyłem zjazdu, dlatego musiałem robić objazd przez Olewin i Wierzchlas...
Tu na mapce zaznaczyłem jak chciałem jechać (niebieski) a jak to odbyło się w praktyce (czerwony). + 20 km :(
Zaczęło robić się późno, ale postanowiłem nie odpuszczać gminom :-)
Kilka km dalej... parę minut później (na wojewódzkiej do Częstochowy jechałem między 22. a 23.)... i kilka stopni mniej (jeden z wyświetlaczy po drodze pokazywał -13*, a po północy, za Częstochową było już -14,5*)... Zaczęło mi się odechciewać i myślałem żeby przeczekać noc na dworcu, ale telefon od MartwejWiewiórki i wesoły gwar ekipy wyprawowej w tle (i słowo 'alkohol' :-P) podziałał motywująco.
Już za Częstochową przez okienko w drzwiach kupiłem wodę i napój. Czegoś rozgrzewającego się nie udało nabyć, bo po chwili namysłu sprzedawca stwierdził że nie można płacić kartą (pomimo naklejki na drzwiach 'tu zapłacisz kartą...") :-P Może w tej okolicy tylko gangsterzy jeżdżą na czarnych rowerach, więc chłop się wystraszył i nie chciał mnie wpuścić ;-)
Na koniec nie chciało mi się nawet robić dwóch km żeby zaliczyć pobliską gminę, skierowałem się na Cieszową i ok. 3. grzałem się przy ognisku.
Zamierzałem tak stać przy ognii całą noc, bo obawiałem się że wymarznę w nocy, ale zmęczenie szybko mnie pokonało. I dobrze, bo moje obawy okazały się niepotrzebne.
Dzień III
Total odo: 1 260 km
Total time: 63:45 h
Przebitka przez Łódź i Pabianice... tfu!
Potem wojewódzką pod lekki wiatr do Bełchatowa. Gdzieś w połowie minął mnie kolarz, ale nie byłem w stanie wyrobić jego tempa i musiałem mu zsiąść z koła. Za to za Bełchatowem poł.-wsch. wiatr ładnie popychał i tak leciutko doturlałem się za Szczerców gdzie przystąpiłem do ciężkiego gminobrania.
W Konopnicy wyczułem ze obciera mi błotnik o koło, po oględzinach okazało się że
pękła dolna śruba mocująca bagażnik do ramy (i to tak perfidnie że nic z owej śruby nie wystaje z oczka). Jako że nie miałem ochoty na śrubkarską robotę na mrozie, jechałem na pojedynczym mocowaniu... do końca Wyprawki :-P
Cała ta heca sprawiła że ominąłem zjazd na Osjaków, co zauważyłem 5 km dalej, zawracać się zbytnio nie opłacało, dlatego postanowiłem kontynuować objazd. Zaczęło się robić ciemno, a mi wpadło kolejnych kilka 'dodatkowych' kilometrów - za Osjakowem planowałem skrót przez las (ponoć drogą utwardzoną) do Krzeczowa, ale jadąc krajową ósemką, nawet nie wypatrzyłem zjazdu, dlatego musiałem robić objazd przez Olewin i Wierzchlas...
Tu na mapce zaznaczyłem jak chciałem jechać (niebieski) a jak to odbyło się w praktyce (czerwony). + 20 km :(
Zaczęło robić się późno, ale postanowiłem nie odpuszczać gminom :-)
Kilka km dalej... parę minut później (na wojewódzkiej do Częstochowy jechałem między 22. a 23.)... i kilka stopni mniej (jeden z wyświetlaczy po drodze pokazywał -13*, a po północy, za Częstochową było już -14,5*)... Zaczęło mi się odechciewać i myślałem żeby przeczekać noc na dworcu, ale telefon od MartwejWiewiórki i wesoły gwar ekipy wyprawowej w tle (i słowo 'alkohol' :-P) podziałał motywująco.
Już za Częstochową przez okienko w drzwiach kupiłem wodę i napój. Czegoś rozgrzewającego się nie udało nabyć, bo po chwili namysłu sprzedawca stwierdził że nie można płacić kartą (pomimo naklejki na drzwiach 'tu zapłacisz kartą...") :-P Może w tej okolicy tylko gangsterzy jeżdżą na czarnych rowerach, więc chłop się wystraszył i nie chciał mnie wpuścić ;-)
Na koniec nie chciało mi się nawet robić dwóch km żeby zaliczyć pobliską gminę, skierowałem się na Cieszową i ok. 3. grzałem się przy ognisku.
Zamierzałem tak stać przy ognii całą noc, bo obawiałem się że wymarznę w nocy, ale zmęczenie szybko mnie pokonało. I dobrze, bo moje obawy okazały się niepotrzebne.
Dzień III
Total odo: 1 260 km
Total time: 63:45 h
komentarze
Przy tym układzie to świetny pomysł z tym linkiem do następnego wpisu :)
Anonimowy tchórz Miki - 19:39 niedziela, 12 lutego 2012 | linkuj
Komentuj