Preradlinium
Piątek, 15 czerwca 2012 | dodano:22.06.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 161.26 | Czas: | 07:15 | km/h: | 22.24 | Pr. maks.: | 43.38 | Rower: | Koga |
Zaczynam od próby generalnej kolana. Niestety nie wypada ona dobrze: mocno mnie bolało, gdy za Kaliszem zsiadłem z roweru. Za to w czasie jazdy nie jest tak źle. Postanawiam że, choćbym miał zapewnić sobie najbardziej bolesny dzień w życiu, nie ustąpię i przynajmniej wystartuję.
Warto było, bo choć do pociągu ciężko było mi się wgramolić, to kilka godz. odpoczynku sprawiło że ból kolana ustąpił.
Przed Gliwicami łapię wrednego kapcia - wbija mi się w oponę maleńka blaszka o rynienkowatym kształcie. Powietrze schodziło tylko przy nacisku i w akompaniamencie ciągłego psyt...psyt....psyt...psyt... przejeżdżam kilka km. Potem, co było nieuniknione - łatam. Okazuje się też, że tylna opona jest zajechana, wbijają się (choć nie dziurawią) drobne kamyki (?). Jazda z nią na maratonie to proszenie się o kłopoty, ale nie znajduje zamiennika w Gliwickim Decathlonie (kupiłem tylko zapas dętek), więc już na kwaterze w Radlinie (gdzie czekają znajomi z Forum - ttin, Joszko, BigMuthaBiker, Endriuch, Wax, offensive tomato, Marek i WujekG z BSa) zamieniam tył z przodem.
Tu pojawił się kolejny kłopot - opona na przedzie (ta w złym stanie) nie che się ułożyć i schodzi w jednym miejscu z obręczy. Próbuje ją kilka razy poprawić, zmienić dętkę, ale to nic nie daje.
Przynajmniej ciało lepiej mam przygotowane - zjadłem pół paczki makaronu, a druga połowa czekała na śniadanie.
Spać poszedłem znacznie później niżbym sobie tego życzył - przed 1. w nocy.
Dzień II
Konin - Kalisz - Ostrów Wlkp. - pociąg - Tarnowskie Góry - Pyskowice - Gliwice - Rybnik - Radlin
Total odo: 6 321 km
Total time: 321:51 h
Warto było, bo choć do pociągu ciężko było mi się wgramolić, to kilka godz. odpoczynku sprawiło że ból kolana ustąpił.
Przed Gliwicami łapię wrednego kapcia - wbija mi się w oponę maleńka blaszka o rynienkowatym kształcie. Powietrze schodziło tylko przy nacisku i w akompaniamencie ciągłego psyt...psyt....psyt...psyt... przejeżdżam kilka km. Potem, co było nieuniknione - łatam. Okazuje się też, że tylna opona jest zajechana, wbijają się (choć nie dziurawią) drobne kamyki (?). Jazda z nią na maratonie to proszenie się o kłopoty, ale nie znajduje zamiennika w Gliwickim Decathlonie (kupiłem tylko zapas dętek), więc już na kwaterze w Radlinie (gdzie czekają znajomi z Forum - ttin, Joszko, BigMuthaBiker, Endriuch, Wax, offensive tomato, Marek i WujekG z BSa) zamieniam tył z przodem.
Tu pojawił się kolejny kłopot - opona na przedzie (ta w złym stanie) nie che się ułożyć i schodzi w jednym miejscu z obręczy. Próbuje ją kilka razy poprawić, zmienić dętkę, ale to nic nie daje.
Przynajmniej ciało lepiej mam przygotowane - zjadłem pół paczki makaronu, a druga połowa czekała na śniadanie.
Spać poszedłem znacznie później niżbym sobie tego życzył - przed 1. w nocy.
Dzień II
Konin - Kalisz - Ostrów Wlkp. - pociąg - Tarnowskie Góry - Pyskowice - Gliwice - Rybnik - Radlin
Total odo: 6 321 km
Total time: 321:51 h