do pracy, z powrotem i do lasu
Poniedziałek, 30 marca 2009 | dodano:03.04.2009Kategoria Wycieczka, Użytkowo
Km: | 32.01 | Czas: | 01:44 | km/h: | 18.47 | Pr. maks.: | 36.39 | Rower: |
łał w końcu skończyłem pracę za dnia - nadal jasno było, w dodatku słonecznie i nie mogłem ot tak sobie wrócić do domu. Przejechałem się po lesie i okolicznych wioskach
plan na marzec wyrobiony! Dziś stuknęło mi 2k km!
plan na marzec wyrobiony! Dziś stuknęło mi 2k km!
PRAWIE do Jarocina
Niedziela, 29 marca 2009 | dodano:02.04.2009Kategoria Wycieczka
Km: | 170.43 | Czas: | 08:41 | km/h: | 19.63 | Pr. maks.: | 56.68 | Rower: |
Stare Miasto - Lisiec Wielki - Nowy Świat - Grodziec - Gizałki - Tarce - Radlin - Nowe Miasto nad Wartą - Żerków - Pyzdry - Trąbczyn - Rzgów - Sławsk - uffff... jestem w Koninie - dom :)
10. - 21.30
dziś wybrałem się na dalszą wycieczkę, wracajac jechałem przez Zamość - to jest wyczyn! :P
Ledwie wyjeżdżam z domu - brrrr - pod bluzę założyłem tylko koszulkę, po kilku km założyłem pod spód dodatkową bluzę. Jadę i główkuję - którą drogą dojechać do Grodźca - prosto przez wioski, czy przez inne wioski, a potem trasą na Jarocin - bo długim wahaniu wybrałem drugi wariant (dłuższy), dlaczego? nie wiem... :) Od Starego Miasta aż pod Jarocin szarpanina z wiatrem, jedynie miejscami w lasach było spokojnie. W Królikowie, tuż za Grodźcem wjeżdżam w nieznane, nigdy nie jechałem dalej. Okazało się że okolica jest bardzo ładna. Niestety - wiosna rozpoczęła się na dobre, a co za tym idzie masakra na drogach - kilkadziesiąt rozjechanych żab mijałem w ciągu całego dnia :|
Za wsią Białobłoty miałem przejechać lasem do Choczy (2 zabytkowe kościółki + zamek), okazało się że zamiast zaznaczonego na mapie asfaltu jest droga gruntowa, darowałem - szkoda czasu, tym bardziej że istniało ryzyko zgubienia drogi. Koniec końców dobrze że tam nie pojechałem, za dużo czasu zeszłoby na zwiedzanie (w domu byłbym chyba o 23.!), a wrócić mogę zawsze. W Giziałkch czas na postój pierwszy postój (poza ok. 20-minutową sesją zdjęciową w lasku), najpierw dramatyczne poszukiwanie przystanku PKS ;) po paru chwilach znalazłem, rozsiadłem się, pojadłem i w dalszą drogę. Tuż przed Jarocinem w Tarce zjechałem na bok ku Wilkowyji (Czarek?), stąd miałem przyjemność oglądać Jarocin z daleka - miasteczko na wzniesieniu, jeszcze tam wrócę, ale dopiero gdy będę miał lepszy aparat. Dalej do uroczego Radlina, z ruinami pałacu, którego ogród przerobiono na cmentarz - marny koniec ;) Ruiny fotografowało kilka osób, z lustrzankami Nikona, ja ze swoim kompakcikiem za 10 funtów wyglądałem śmiesznie.
Dalej już prosta droga do Nowego Miasta - odpoczynek na rynku, którego pilnował bezpański pies - gdy podjechał motocyklista, pies był spokojny, zaczął dopiero na niego szczekać gdy ten odjechał.
Wypiłem cały napój jaki miałem - trzeba poszukać nowej, bo do domu jeszcze daleko, ale wszystko dookoła pozamykane (to nawet dobrze, niech ludzie odpoczną w niedzielę, jak już będę usychał to mogę gdzieś po drodze poprosić o szklaneczkę wody). Od teraz wiatr w plecy, niestety nie pomagał tak bardzo jak przeszkadzał. Doturlałem się do Żerkowa - nawet się na dłużnej nie zatrzymywałem - już tu byłem, szkoda wiec czasu. Za Żerkowem zatrzymałem się na punkcie widokowym z którego rozciąga się wspaniała panorama (ponoś przy dobrej pogodzie widać stamtąd dachy budynków w Koninie! (w linii prostej oddalony o 50 km). Podziwiam widoki, wyjadam zapasy, robię panoramkę. Będę musiał tam jeszcze kiedyś wrócić - ale przyjechać wieczorem, spędzić noc by móc podziwiać wschód Słońca - mam nadzieję że nie zasłonią go drzewa :D.
Za punktem widokowym jest zjazd - na nim pierwszy raz rozpędziłem się do 50km/h (jakaż to była radość!) Dziś 56 km. W Śmiełowie zaopatrzam się w wodę, natrafiam na kapliczkę satanistów, przejeżdżam przez Zamość, po kilkunastu min. jestem w Pyzdrach. Jest godzina 18.50, robi się powoli ciemni, muszę szubko dostać się do Rzgowa, a stamtąd już kawałek do Konina. Po drodze mam okazje podziwiać jak zwykle wspaniały zachód, tym razem objawił się jako czerwona tarcza Słońca pomiędzy chmurami, coś pięknego, niestety mój kiepściuchny aparat nie potrafi tego ująć (eSiXie przybywaj!!!). Robi się ciemno, pomimo tego nie zwalniam tempa jak to zawsze bywało wieczorami ze względu na dziurawe drogi. Docieram do Rzgowa, przejeżdżam przez wiadukt na autostradzie, jeszcze kawałek i... SŁAWKS!!! JUŻ?! nie spodziewałem się ujrzeć ten znak tak szybko, jakaż euforia! :) No to jestem prawie w domu, jeszcze chwila...
10. - 21.30
dziś wybrałem się na dalszą wycieczkę, wracajac jechałem przez Zamość - to jest wyczyn! :P
dłuzsza wycieczka ;)© vagabond
Ledwie wyjeżdżam z domu - brrrr - pod bluzę założyłem tylko koszulkę, po kilku km założyłem pod spód dodatkową bluzę. Jadę i główkuję - którą drogą dojechać do Grodźca - prosto przez wioski, czy przez inne wioski, a potem trasą na Jarocin - bo długim wahaniu wybrałem drugi wariant (dłuższy), dlaczego? nie wiem... :) Od Starego Miasta aż pod Jarocin szarpanina z wiatrem, jedynie miejscami w lasach było spokojnie. W Królikowie, tuż za Grodźcem wjeżdżam w nieznane, nigdy nie jechałem dalej. Okazało się że okolica jest bardzo ładna. Niestety - wiosna rozpoczęła się na dobre, a co za tym idzie masakra na drogach - kilkadziesiąt rozjechanych żab mijałem w ciągu całego dnia :|
Gdzie jest Wally-frog?© vagabond
Za wsią Białobłoty miałem przejechać lasem do Choczy (2 zabytkowe kościółki + zamek), okazało się że zamiast zaznaczonego na mapie asfaltu jest droga gruntowa, darowałem - szkoda czasu, tym bardziej że istniało ryzyko zgubienia drogi. Koniec końców dobrze że tam nie pojechałem, za dużo czasu zeszłoby na zwiedzanie (w domu byłbym chyba o 23.!), a wrócić mogę zawsze. W Giziałkch czas na postój pierwszy postój (poza ok. 20-minutową sesją zdjęciową w lasku), najpierw dramatyczne poszukiwanie przystanku PKS ;) po paru chwilach znalazłem, rozsiadłem się, pojadłem i w dalszą drogę. Tuż przed Jarocinem w Tarce zjechałem na bok ku Wilkowyji (Czarek?), stąd miałem przyjemność oglądać Jarocin z daleka - miasteczko na wzniesieniu, jeszcze tam wrócę, ale dopiero gdy będę miał lepszy aparat. Dalej do uroczego Radlina, z ruinami pałacu, którego ogród przerobiono na cmentarz - marny koniec ;) Ruiny fotografowało kilka osób, z lustrzankami Nikona, ja ze swoim kompakcikiem za 10 funtów wyglądałem śmiesznie.
ruiny pałacu w Radlinie© vagabond
Dalej już prosta droga do Nowego Miasta - odpoczynek na rynku, którego pilnował bezpański pies - gdy podjechał motocyklista, pies był spokojny, zaczął dopiero na niego szczekać gdy ten odjechał.
rynek w Nowym Mieście nad Wartą© vagabond
Wypiłem cały napój jaki miałem - trzeba poszukać nowej, bo do domu jeszcze daleko, ale wszystko dookoła pozamykane (to nawet dobrze, niech ludzie odpoczną w niedzielę, jak już będę usychał to mogę gdzieś po drodze poprosić o szklaneczkę wody). Od teraz wiatr w plecy, niestety nie pomagał tak bardzo jak przeszkadzał. Doturlałem się do Żerkowa - nawet się na dłużnej nie zatrzymywałem - już tu byłem, szkoda wiec czasu. Za Żerkowem zatrzymałem się na punkcie widokowym z którego rozciąga się wspaniała panorama (ponoś przy dobrej pogodzie widać stamtąd dachy budynków w Koninie! (w linii prostej oddalony o 50 km). Podziwiam widoki, wyjadam zapasy, robię panoramkę. Będę musiał tam jeszcze kiedyś wrócić - ale przyjechać wieczorem, spędzić noc by móc podziwiać wschód Słońca - mam nadzieję że nie zasłonią go drzewa :D.
Panorama z punktu widokowego za Żerkowem© vagabond
Za punktem widokowym jest zjazd - na nim pierwszy raz rozpędziłem się do 50km/h (jakaż to była radość!) Dziś 56 km. W Śmiełowie zaopatrzam się w wodę, natrafiam na kapliczkę satanistów, przejeżdżam przez Zamość, po kilkunastu min. jestem w Pyzdrach. Jest godzina 18.50, robi się powoli ciemni, muszę szubko dostać się do Rzgowa, a stamtąd już kawałek do Konina. Po drodze mam okazje podziwiać jak zwykle wspaniały zachód, tym razem objawił się jako czerwona tarcza Słońca pomiędzy chmurami, coś pięknego, niestety mój kiepściuchny aparat nie potrafi tego ująć (eSiXie przybywaj!!!). Robi się ciemno, pomimo tego nie zwalniam tempa jak to zawsze bywało wieczorami ze względu na dziurawe drogi. Docieram do Rzgowa, przejeżdżam przez wiadukt na autostradzie, jeszcze kawałek i... SŁAWKS!!! JUŻ?! nie spodziewałem się ujrzeć ten znak tak szybko, jakaż euforia! :) No to jestem prawie w domu, jeszcze chwila...
światynia sataniswów© vagabond
duuuży JA© vagabond
świat oczyma żuka gnojarza XD© vagabond
Wielkopolska nie jest wcale taka płaska© vagabond
Mothry?© vagabond
Sir Vagabondo herbu "Jeleń z proporca strącony" (nie przeze mnie :)© vagabond
Do pracy i z powrotem
Sobota, 28 marca 2009 | dodano:28.03.2009Kategoria Użytkowo
Km: | 26.17 | Czas: | 01:17 | km/h: | 20.39 | Pr. maks.: | 37.76 | Rower: |
trochę po pracy - dokrętka do równych 1,8k km :)
Do pracy i z powrotem
Czwartek, 26 marca 2009 | dodano:26.03.2009Kategoria Użytkowo
Km: | 29.11 | Czas: | 01:19 | km/h: | 22.11 | Pr. maks.: | 37.06 | Rower: |
trochę przed pracą, trochę po pracy
po mieście
Środa, 25 marca 2009 | dodano:25.03.2009
Km: | 7.32 | Czas: | 00:22 | km/h: | 19.96 | Pr. maks.: | 34.51 | Rower: |
nie chciał mi się dziś śmigać, skoczyłem jedynie PIT złożyć
Do pracy i z powrotem
Wtorek, 24 marca 2009 | dodano:24.03.2009Kategoria Użytkowo
Km: | 18.69 | Czas: | 00:55 | km/h: | 20.39 | Pr. maks.: | 33.08 | Rower: |
znów miałem samochodem wracać, ale po pracy przestał sypać śnieg. Zachodzę do roweru - a ten cały w śniegu - siodło, kierownica, rama, napęd! tego się nie spodziewałem, bo był pod daszkiem.
Z pracy wracałem powolutku, drogi w śniegu, lepiej nie ryzykować wywrotki. Przez most przejechałem wyjątkowo ulicą, bo chodnik był zasypany Po drodze minęły mnie dwie odśnieżarki (byłem zaskoczony), a przez most szło dwóch piechurów - chłopak z wielkim plecakiem i dziewczyna. Chłopak pomachał, a dziewczyna chyba powiedziała "jedź chodnikiem" (nie dosłyszałem), mogłem odpowiedzieć "szkoda zębów" :P Akurat musiał napadać śnieg, gdybym jechał chodnikiem mógłbym z nimi pogadać, ciekawe gdzie się wybierali.
Z pracy wracałem powolutku, drogi w śniegu, lepiej nie ryzykować wywrotki. Przez most przejechałem wyjątkowo ulicą, bo chodnik był zasypany Po drodze minęły mnie dwie odśnieżarki (byłem zaskoczony), a przez most szło dwóch piechurów - chłopak z wielkim plecakiem i dziewczyna. Chłopak pomachał, a dziewczyna chyba powiedziała "jedź chodnikiem" (nie dosłyszałem), mogłem odpowiedzieć "szkoda zębów" :P Akurat musiał napadać śnieg, gdybym jechał chodnikiem mógłbym z nimi pogadać, ciekawe gdzie się wybierali.
Do pracy i z powrotem
Poniedziałek, 23 marca 2009 | dodano:23.03.2009Kategoria Użytkowo
Km: | 18.80 | Czas: | 00:51 | km/h: | 22.12 | Pr. maks.: | 40.03 | Rower: |
wczoraj pojechałem do pracy bo newmeteo twierdziło że będzie padać o 20. gdy skończę pracę - nic z tego. Szkoda ;) Dzisiaj już mu nie zaufałem, pomimo prognozy na obfite opady w czasie gdy będę wracał do domu (z resztą MIAŁO też pracy w czasie dojazdy do pracy). Wieczorem deszcz cały czas bębnił, już zarezerwowałem sobie miejsce w samochodzie koleżanki, ale okazało się że i tym razem newmeteo sie myliło i wróciłem o własnych siłach.
Do pracy i z powrotem
Sobota, 21 marca 2009 | dodano:23.03.2009Kategoria Użytkowo
Km: | 23.09 | Czas: | 01:10 | km/h: | 19.79 | Pr. maks.: | 0.00 | Rower: |
po pracy jeszcze troche dokrętki po mieście dla równego wyniku 1700 :)
Turek revenge
Piątek, 20 marca 2009 | dodano:23.03.2009Kategoria Wycieczka
Km: | 103.67 | Czas: | 05:10 | km/h: | 20.07 | Pr. maks.: | 52.37 | Rower: |
Święte - Ochle - Koło - Kościelec - Tarnowa - Turek - Władysławów - Wyszyna - Brzeźno - Konin
Miałem pomścić wycieczkę sprzed dwóch lat, kiedy to wybrałem się z kuzynem do Turku, ale wróciliśmy umęczeni, choć dziś jechałem całkiem inną trasą.
Rano Słonko zachęcało do jazdy, ruszyłem o 11. na niebie było już trochę chmur, by w końcu całkowicie je opanować, było szaro, zimno i wietrznie. Na postojach w Kole i Turku wymarzłem, szczególnie na tym drugim - ręce aż mi się trzęsły i nie mogłem dobrze aparatu utrzymać.
Do Koła miejscami szarpanina z wiatrem, gdzie indziej króciutkie przymierze. Z Kościelca do Turku prowadzi równiutka droga - miałem wiatr w plecy, dzięki czemu utrzymywałem tempo ok. 30 km/h na płaskim, bo droga była trochę "wyboista". W samym Turku porobiłem trochę zdjęć pod elektrownią i na rynku. Zebrałem się do powrotu, obawiałem się że będzie trzeba walczyć z wiatrem - na szczęście jechało się nieźle, choć pod koniec nogi były trochę zmęczone.
jedna z pięciu lawet z Cadillacami - konwój 30-tu tych aut!
most ku Równości? ;)
ogroooomna chłodnia kominowa
a zwróćcie uwagę na jakich lichych podporach się trzyma. Wewnątrz leje się woda
Tureckaja wjelkaja atomna elektrostancija
Miałem pomścić wycieczkę sprzed dwóch lat, kiedy to wybrałem się z kuzynem do Turku, ale wróciliśmy umęczeni, choć dziś jechałem całkiem inną trasą.
Rano Słonko zachęcało do jazdy, ruszyłem o 11. na niebie było już trochę chmur, by w końcu całkowicie je opanować, było szaro, zimno i wietrznie. Na postojach w Kole i Turku wymarzłem, szczególnie na tym drugim - ręce aż mi się trzęsły i nie mogłem dobrze aparatu utrzymać.
Do Koła miejscami szarpanina z wiatrem, gdzie indziej króciutkie przymierze. Z Kościelca do Turku prowadzi równiutka droga - miałem wiatr w plecy, dzięki czemu utrzymywałem tempo ok. 30 km/h na płaskim, bo droga była trochę "wyboista". W samym Turku porobiłem trochę zdjęć pod elektrownią i na rynku. Zebrałem się do powrotu, obawiałem się że będzie trzeba walczyć z wiatrem - na szczęście jechało się nieźle, choć pod koniec nogi były trochę zmęczone.
jedna z pięciu lawet z Cadillacami - konwój 30-tu tych aut!
most ku Równości? ;)
ogroooomna chłodnia kominowa
a zwróćcie uwagę na jakich lichych podporach się trzyma. Wewnątrz leje się woda
Tureckaja wjelkaja atomna elektrostancija
nieśpiesznie do pracy i z powrotem
Czwartek, 19 marca 2009 | dodano:19.03.2009Kategoria Użytkowo, Wycieczka
Km: | 26.29 | Czas: | 01:17 | km/h: | 20.49 | Pr. maks.: | 46.63 | Rower: |
przed pracą pojeździłem jeszcze troszeczkę, ale to i tak nic w porównaniu tym co planowałem. ehhh leń ze mnie :|