Wpisy archiwalne w kategorii
Wypad
Dystans całkowity: | 6175.63 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 313:29 |
Średnia prędkość: | 19.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.47 km/h |
Liczba aktywności: | 43 |
Średnio na aktywność: | 143.62 km i 7h 17m |
Więcej statystyk |
Grupa poznańska się alinuje (dz. IV)
Sobota, 19 maja 2012 | dodano:12.06.2012Kategoria 'Koga, do 100 km, Wypad
Km: | 65.50 | Czas: | 04:25 | km/h: | 14.83 | Pr. maks.: | 51.08 | Rower: | Koga |
Zaczęło się od dojazdu w ok. 70 os. do Międzygórza. Do Międzylesia dojechaliśmy w już mniejszych grupkach. Tam niektórym nie chciało się czekać aż reszta (która jeszcze nie dojechała) się naje, wiec w 11 os. (większość z Gr. Poznańskiej) postanowiliśmy wrócić... tyle że naokoło.
Trochę się powspinaliśmy, dzięki czemu mieliśmy wspaniały widok na dolinę i sąsiednie pasmo, z którego wcześniej zjechaliśmy i na które znów będziemy musieli się wspiąć. Jednak wcześniej musieliśmy się przedrzeć przez koniczynę.
Warto było jechać, bo w końcu zjadłem loda! XD
BTW nawet przy ognisku jakoś nie szła nam integracja i siedzieliśmy na uboczu, przy świeczkach... ;-)
Dzień V
Międzygórze - Jaworek - Goworów - Międzylesie - Różanka - Długopole - Wilkanów - ognisko :D
Total odo: 5 245 km
Total time: 262:22 h
Trochę się powspinaliśmy, dzięki czemu mieliśmy wspaniały widok na dolinę i sąsiednie pasmo, z którego wcześniej zjechaliśmy i na które znów będziemy musieli się wspiąć. Jednak wcześniej musieliśmy się przedrzeć przez koniczynę.
Warto było jechać, bo w końcu zjadłem loda! XD
BTW nawet przy ognisku jakoś nie szła nam integracja i siedzieliśmy na uboczu, przy świeczkach... ;-)
Dzień V
Międzygórze - Jaworek - Goworów - Międzylesie - Różanka - Długopole - Wilkanów - ognisko :D
Total odo: 5 245 km
Total time: 262:22 h
Grupa Poznańska dojeżdża na Zlot! (dz. III)
Piątek, 18 maja 2012 | dodano:12.06.2012Kategoria 'Koga, do 100 km, Wypad
Km: | 97.20 | Czas: | 05:41 | km/h: | 17.10 | Pr. maks.: | 50.14 | Rower: | Koga |
Ruszyłem troszkę wcześniej niż grupa, ponieważ początek trasy mam pokręty - jadę naokoło do Romanowa (gmina!). Gdy uzbrajałem rower zagadnął mnie facet. Standardowe "skąd-dokąd", powiedział mi też jak dojechać do celu, co kilka min. później okazało się zbawienne, bo nigdzie nie było znaku na Romanów (dolnośląskie FUCK YEAH!). Na rozgrzewkę podjazd, a potem zjazd pośród pięknego bukowego lasu. Po drodze zgubił się asfalt (dolnośląskie FUCK YEAH!) ;-)
W Ziębicach dogoniłem grupę (pomógł mi w tym ogromny ciągnik napędzany prawdopodobnie przez biesy piekielne), po króciutkim postoju ruszyłem po kolejną gminę. I znowu nikt nie chciał ze mną jechać buhuhuh. Nawet taki mocarny Zdobywa jak Wax (dołączył gdzieś po drodze) nie dał się namówić. Pewnie już zdążyli mu nagadać że spałem w kiblu... BABSKIM! XD
W drodze do Stolca poczułem że coś mnie kuje w pierś. Drapie się, ale kuje ponownie. Myślałem, że może jest przebicie na kablu od słuchawek, ale gdy zatrzymałem się i zajrzałem pod koszulkę wyłonił się winowajca - małapszczółka giez. Na pamiątkę spotkania zostawiła mi trzy drobne ślady.
Warto było odbić, bo miałem piękny widok na góry. Aż zapiałem z zachwytu! Dosłownie! :D
Część grupy dogoniłem w Złotym Stoku, reszta jeszcze nie dojechała, wiec razem na nich czekaliśmy. Czekaliśmy. I czekaliśmy... Dojechali. Okazało się że Pajak miał jakiś problem z rowerem. Dołączyło też kolejnych kilka osób.
Przełęcz Jaworową pokonałem, lekko sapiąc, w towarzystwie Wiewiórki i Remigiusza. Potem Lądyn. Doładowałem się (tak mi się wydawało) dwoma 'wiadereczkami' od Danona, ale na Puchaczówce dość szybko okazało się że, to za mało. Z pomocą przyszedł banan i krówka od Cinka.
Po wspinaczce został do przejechania ostatni odcinek, za to najgorszy - zła nawierzchnia, sporo odnóg, a na końcu singiel. Dobrze że, w tym roku jechałem z grupą, sam miałbym nie lada problem z trafieniem na miejsce.
A potem... trzeba było być z nami :D
Dzień IV
Biały Kościół - Romanów - Ziębice - Stolec - Kamieniec Ząbkowicki - Złoty Stok - Stronie Śląskie - Sienna - ognisko :D
Total time: 5 179 km
Total time: 257:56 h
W Ziębicach dogoniłem grupę (pomógł mi w tym ogromny ciągnik napędzany prawdopodobnie przez biesy piekielne), po króciutkim postoju ruszyłem po kolejną gminę. I znowu nikt nie chciał ze mną jechać buhuhuh. Nawet taki mocarny Zdobywa jak Wax (dołączył gdzieś po drodze) nie dał się namówić. Pewnie już zdążyli mu nagadać że spałem w kiblu... BABSKIM! XD
W drodze do Stolca poczułem że coś mnie kuje w pierś. Drapie się, ale kuje ponownie. Myślałem, że może jest przebicie na kablu od słuchawek, ale gdy zatrzymałem się i zajrzałem pod koszulkę wyłonił się winowajca - mała
Warto było odbić, bo miałem piękny widok na góry. Aż zapiałem z zachwytu! Dosłownie! :D
Część grupy dogoniłem w Złotym Stoku, reszta jeszcze nie dojechała, wiec razem na nich czekaliśmy. Czekaliśmy. I czekaliśmy... Dojechali. Okazało się że Pajak miał jakiś problem z rowerem. Dołączyło też kolejnych kilka osób.
Przełęcz Jaworową pokonałem, lekko sapiąc, w towarzystwie Wiewiórki i Remigiusza. Potem Lądyn. Doładowałem się (tak mi się wydawało) dwoma 'wiadereczkami' od Danona, ale na Puchaczówce dość szybko okazało się że, to za mało. Z pomocą przyszedł banan i krówka od Cinka.
Po wspinaczce został do przejechania ostatni odcinek, za to najgorszy - zła nawierzchnia, sporo odnóg, a na końcu singiel. Dobrze że, w tym roku jechałem z grupą, sam miałbym nie lada problem z trafieniem na miejsce.
A potem... trzeba było być z nami :D
Dzień IV
Biały Kościół - Romanów - Ziębice - Stolec - Kamieniec Ząbkowicki - Złoty Stok - Stronie Śląskie - Sienna - ognisko :D
Total time: 5 179 km
Total time: 257:56 h
Grupa Poznańska w drodze na Zlot! (dz. II)
Czwartek, 17 maja 2012 | dodano:01.06.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 124.69 | Czas: | 05:57 | km/h: | 20.96 | Pr. maks.: | 38.29 | Rower: | Koga |
Plan przewidywał ruszenie w trasę o 0900 h. Wyjechaliśmy, będąc (teoretycznie) od 20-30 min. w drodze ;) Zaczęło się od 8km w terenie - mieliśmy kaprys objechać większość okolicznych stawów ;-)
Potem to jechalim, jechalim, żarlim, jechalim, a wiater sprawiał żeśma bystro jechalim.
Przed Oławą Olo łapie niby-kapcia - wystarczyło dopompować i mógł jechać dalej. Dętkę wymienił dopiero na noclegu.
W Strzelinie dołączyli do nas Bitels i Oskar, a później, gdy siedzieliśmy przy ognisku Przemek i Remigiusz.
Dzień zakończyliśmy w Białym Kościele, ale nie na plebanii, a w ośrodku nad jeziorem, w miejscowości o takiej nazwie. Jako że, po zachodzie zrobiło się bardzo chłodno i namioty okryły się szronem, postanowiłem nie sprawdzać jak się wyśpię i czy nie wymarznę w takich warunkach (mam nędzny śpiwór), więc ewakuowałem się do toalety... BABSKIEJ! I chociaż dziwnie na mnie patrzono, a na następny dzień nikt nie chciał ze mną jechać po gminy, warto było - porządnie się wyspałem, było cieplutko i nawet nie śmierdziało ;-)
Dzień III
Czatkowice - Krośnice - Goszcz - Twardogóra - Dobroszye - Oleśnica - Ligota Wielka - Jelcz-Laskowie - Oława - Strzelin - Biały Kościół
Total odo: 5 082 km
Total time: 252:16 h
Potem to jechalim, jechalim, żarlim, jechalim, a wiater sprawiał żeśma bystro jechalim.
Przed Oławą Olo łapie niby-kapcia - wystarczyło dopompować i mógł jechać dalej. Dętkę wymienił dopiero na noclegu.
W Strzelinie dołączyli do nas Bitels i Oskar, a później, gdy siedzieliśmy przy ognisku Przemek i Remigiusz.
Dzień zakończyliśmy w Białym Kościele, ale nie na plebanii, a w ośrodku nad jeziorem, w miejscowości o takiej nazwie. Jako że, po zachodzie zrobiło się bardzo chłodno i namioty okryły się szronem, postanowiłem nie sprawdzać jak się wyśpię i czy nie wymarznę w takich warunkach (mam nędzny śpiwór), więc ewakuowałem się do toalety... BABSKIEJ! I chociaż dziwnie na mnie patrzono, a na następny dzień nikt nie chciał ze mną jechać po gminy, warto było - porządnie się wyspałem, było cieplutko i nawet nie śmierdziało ;-)
Dzień III
Czatkowice - Krośnice - Goszcz - Twardogóra - Dobroszye - Oleśnica - Ligota Wielka - Jelcz-Laskowie - Oława - Strzelin - Biały Kościół
Total odo: 5 082 km
Total time: 252:16 h
Grupa Poznańska rusza na Zlot! (dz. I)
Środa, 16 maja 2012 | dodano:30.05.2012Kategoria 'Koga, powyżej 200 km, Wypad
Km: | 249.00 | Czas: | 11:22 | km/h: | 21.91 | Pr. maks.: | 43.79 | Rower: | Koga |
Start przed 4. Ruszam do punktu zbornego - Dworca Głównego w Poznaniu. Na miejsce docieram przed czasem.
Ruszamy w 9 osób - Olo, Magda, Tomzoo, Cinek, Pająk (na niskopodłogowej poziomce), Jurek, MartwaWiewiórka z Jackiem, oraz moja skromna osoba.
Klątwa Ola, która skutecznie uniemożliwiła mi zdobywanie gmin na majówce, tym razem mi nawet nie zrzuciła łańcucha. Za to z przytupem zdzieliła innych - 15 km za Poznaniem okazało się, że w wyniku zużycia, na ściance tylnej obręczy MartwejAnce pojawiło się wybrzuszenie. Wytrzymało do Śremu, gdzie je wymieniliśmy. Dało radę do końca wyjazdu i jeszcze dłużej.
Wieczorem natrafiliśmy na genialne miejsce na nocleg - wiaty koła myśliwskiego.
Dzień II
Konin - Września - Poznań - Mosina - Brodnia - Śrem - Gostyń - Pępowo - Kobylin - Zduny - Góry - Ruda Milicka - Czatkowice
Total odo: 4 957 km
Total time: 246:18 h
Ruszamy w 9 osób - Olo, Magda, Tomzoo, Cinek, Pająk (na niskopodłogowej poziomce), Jurek, MartwaWiewiórka z Jackiem, oraz moja skromna osoba.
Klątwa Ola, która skutecznie uniemożliwiła mi zdobywanie gmin na majówce, tym razem mi nawet nie zrzuciła łańcucha. Za to z przytupem zdzieliła innych - 15 km za Poznaniem okazało się, że w wyniku zużycia, na ściance tylnej obręczy MartwejAnce pojawiło się wybrzuszenie. Wytrzymało do Śremu, gdzie je wymieniliśmy. Dało radę do końca wyjazdu i jeszcze dłużej.
Wieczorem natrafiliśmy na genialne miejsce na nocleg - wiaty koła myśliwskiego.
Dzień II
Konin - Września - Poznań - Mosina - Brodnia - Śrem - Gostyń - Pępowo - Kobylin - Zduny - Góry - Ruda Milicka - Czatkowice
Total odo: 4 957 km
Total time: 246:18 h
Majówka dz. III - Kończ waść...
Środa, 2 maja 2012 | dodano:13.05.2012Kategoria 'uberMieszczuch, do 100 km, Wypad
Km: | 27.23 | Czas: | 01:27 | km/h: | 18.78 | Pr. maks.: | 27.00 | Rower: | uberMieszczuch |
Zaczęło się od dojazdu do Krajenki (bez łatania ;) )
W Krajence nie mieli dętek, wulkanizatora nie było... Gdy ja znów chodziłem od domu do domu, Olo pod sklepem zaczepił właściwego człowieka :) Miał w rowerze dokładnie taką dętkę jakiej potrzebowałem. Wymiana i w drogę.
Dojechaliśmy do Złotowa, tam chiałem dopompować tylne koło, by nie złapać później snejka. Zabrał się do tego szpec z serwisu wyposażony w kompresor. PIERDUT! Podziękowałem i postanowiłem wrócić do domu.
Winny temu wszystkiemu był stan tylnego koła w uberMieszczuchu - już przed wyjazdem brakowało dwóch szprych, a że, to rower drugiej kategorii, więc nie garnąłem się do naprawienia tego. Efekty już znacie...
Dwa ostatnie kapcie były wyjątkowo wredne - wieczorny z dnia poprzedniego (ten złapany zaraz po łataniu) nie był spowodowany przez źle przyklejoną łatkę, a przez nypel, który nie tyle zrobił dziurę, co lekko rozciął dętkę. To samo stało się po podpompowaniu w Złotowie.
Co śmieszniejsze w ub. roku na uberMieszczuchu zrobiłem ponad 4kkm (w tym na kilku dwudniówkach i na majówce) i złapałem tylko jednego kapcia i to w mieście!
Wersja Ola
Moje zdjęcia
Buntowo - Krajenka - Węgierce - Złotów
W Krajence nie mieli dętek, wulkanizatora nie było... Gdy ja znów chodziłem od domu do domu, Olo pod sklepem zaczepił właściwego człowieka :) Miał w rowerze dokładnie taką dętkę jakiej potrzebowałem. Wymiana i w drogę.
Dojechaliśmy do Złotowa, tam chiałem dopompować tylne koło, by nie złapać później snejka. Zabrał się do tego szpec z serwisu wyposażony w kompresor. PIERDUT! Podziękowałem i postanowiłem wrócić do domu.
Winny temu wszystkiemu był stan tylnego koła w uberMieszczuchu - już przed wyjazdem brakowało dwóch szprych, a że, to rower drugiej kategorii, więc nie garnąłem się do naprawienia tego. Efekty już znacie...
Dwa ostatnie kapcie były wyjątkowo wredne - wieczorny z dnia poprzedniego (ten złapany zaraz po łataniu) nie był spowodowany przez źle przyklejoną łatkę, a przez nypel, który nie tyle zrobił dziurę, co lekko rozciął dętkę. To samo stało się po podpompowaniu w Złotowie.
Co śmieszniejsze w ub. roku na uberMieszczuchu zrobiłem ponad 4kkm (w tym na kilku dwudniówkach i na majówce) i złapałem tylko jednego kapcia i to w mieście!
Wersja Ola
Moje zdjęcia
Buntowo - Krajenka - Węgierce - Złotów
Majówka dz. II
Wtorek, 1 maja 2012 | dodano:13.05.2012Kategoria 'uberMieszczuch, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 126.37 | Czas: | 05:55 | km/h: | 21.36 | Pr. maks.: | 49.30 | Rower: | uberMieszczuch |
Ruszamy o 8.20. Do Ujścia jedziemy bardzo sprawnie - wiatr nam sprzyja.
Kilka km przed Piłą zaczęła się zła passa. Czuję, że z tyłu 'siada' mi opona. Trafiła się stacja benzynowa, a mieliśmy już dwa powody (drugie śniadanie) by zjechać, więc to uczyniliśmy.
Posileni jeźdźcy i podreperowane wierzchowce ruszyły w dalszą trasę, by nie przejechawszy nawet kilometra znów stanąć... Znowu schodzi mi powietrze! Nie wiem czy to kolejna guma, czy efekt mojej nieudolnej naprawy. Na próbę pompuję i... łamię zaworek! Sytuację pogarszają dwa fakty: nie mam zapasowej dętki, a dziś I maja - sklepy zamknięte! Ups... Musiałem sobie urządzić kilkukilometrowy spacerek na przedmieścia Piły, a tam chodzić od domu do domu i pytać ludzi czy nie mają na zbyciu dętki z zaworkiem presta (tylko taki wchodzi w obręcze uberMieszczucha). Po ok. 2 h od ruszenia spod stacji, znalazłem! Miałem szczęście i trafiłem na lokalnego rowerzystę, który miał akurat dętki do kolarki. Udostępnił nam też swój warsztat.
Pomimo iż gumka była bardzo cieniutka, a ja miałem oponę ok. 1,5, to dała radę przewieźć mnie... ok. 80 km, by pod koniec dnia się przebić. Łatanie też nie szło zbytnio - ciężko coś przykleić do takiej cienkiej dętki - moja łatka nie złapała na brzegu, inna nie chciała w ogóle przylgnąć, dopiero przekrojona na pół łatka od Ola jako tako się przykleiła.
Jadę! Pierdut! Tsssss*... Dziś już miałem dość serwisowania, a i tak już zmierzchało, więc postanowiliśmy poszukać miejsca na nocleg w Buntowie. Wokoło niby-dworku było sporo miejsca na namiot, spróbowaliśmy więc, pomimo iż po podwórku luzem biegał duży pies (w pewnym momencie do mnie podszedł, a nie miałem przy sobie roweru i poczułem się niepewnie, choć nie wyglądało na to by miał złe zamiary). W samym dworku ktoś był, nawet w okienku drzwi pojawił się jakiś młodzik, coś powiedział (nawet nie wiem czy do mnie) i zniknął. Spróbowałem jeszcze raz, cisza... cóż...
Olo pojechał na rekonesans i znalazł fajne miejsce na skraju lasu. Ja zostałem 2 km w tyle, a nie miałem ochoty na długi spacer (krajobraz zmienia się tak wolnooo), więc wskoczyłem na swój kulawy rower i pojechałem.
Dzień III
Młynary - Szamocin - Chodzież - Piła - Śmiłowo - Łobeżnica - Buntowo.
Kilka km przed Piłą zaczęła się zła passa. Czuję, że z tyłu 'siada' mi opona. Trafiła się stacja benzynowa, a mieliśmy już dwa powody (drugie śniadanie) by zjechać, więc to uczyniliśmy.
Posileni jeźdźcy i podreperowane wierzchowce ruszyły w dalszą trasę, by nie przejechawszy nawet kilometra znów stanąć... Znowu schodzi mi powietrze! Nie wiem czy to kolejna guma, czy efekt mojej nieudolnej naprawy. Na próbę pompuję i... łamię zaworek! Sytuację pogarszają dwa fakty: nie mam zapasowej dętki, a dziś I maja - sklepy zamknięte! Ups... Musiałem sobie urządzić kilkukilometrowy spacerek na przedmieścia Piły, a tam chodzić od domu do domu i pytać ludzi czy nie mają na zbyciu dętki z zaworkiem presta (tylko taki wchodzi w obręcze uberMieszczucha). Po ok. 2 h od ruszenia spod stacji, znalazłem! Miałem szczęście i trafiłem na lokalnego rowerzystę, który miał akurat dętki do kolarki. Udostępnił nam też swój warsztat.
Pomimo iż gumka była bardzo cieniutka, a ja miałem oponę ok. 1,5, to dała radę przewieźć mnie... ok. 80 km, by pod koniec dnia się przebić. Łatanie też nie szło zbytnio - ciężko coś przykleić do takiej cienkiej dętki - moja łatka nie złapała na brzegu, inna nie chciała w ogóle przylgnąć, dopiero przekrojona na pół łatka od Ola jako tako się przykleiła.
Jadę! Pierdut! Tsssss*... Dziś już miałem dość serwisowania, a i tak już zmierzchało, więc postanowiliśmy poszukać miejsca na nocleg w Buntowie. Wokoło niby-dworku było sporo miejsca na namiot, spróbowaliśmy więc, pomimo iż po podwórku luzem biegał duży pies (w pewnym momencie do mnie podszedł, a nie miałem przy sobie roweru i poczułem się niepewnie, choć nie wyglądało na to by miał złe zamiary). W samym dworku ktoś był, nawet w okienku drzwi pojawił się jakiś młodzik, coś powiedział (nawet nie wiem czy do mnie) i zniknął. Spróbowałem jeszcze raz, cisza... cóż...
Olo pojechał na rekonesans i znalazł fajne miejsce na skraju lasu. Ja zostałem 2 km w tyle, a nie miałem ochoty na długi spacer (krajobraz zmienia się tak wolnooo), więc wskoczyłem na swój kulawy rower i pojechałem.
Dzień III
Młynary - Szamocin - Chodzież - Piła - Śmiłowo - Łobeżnica - Buntowo.
Majówka dz. I
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano:30.04.2012Kategoria Wypad, powyżej 100 km, 'uberMieszczuch
Km: | 166.50 | Czas: | 07:52 | km/h: | 21.17 | Pr. maks.: | 37.90 | Rower: | uberMieszczuch |
Cisza przed burzą. Dziś tylko Olo łatał.
Biwak, gdzieś w lesie za Margoninem.
Dzień II
Konin - Słupca - Powidz - Gniezno - Zdziechowa - Janowiec Wlkp. - Żabiczyn - Wągrowiec - Kamienica - Sypniewo - Margonin - Młynary
Biwak, gdzieś w lesie za Margoninem.
Dzień II
Konin - Słupca - Powidz - Gniezno - Zdziechowa - Janowiec Wlkp. - Żabiczyn - Wągrowiec - Kamienica - Sypniewo - Margonin - Młynary
... i nazad
Sobota, 21 kwietnia 2012 | dodano:21.04.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 126.34 | Czas: | 06:10 | km/h: | 20.49 | Pr. maks.: | 49.68 | Rower: | Koga |
Napęd jęczy jak zarzynany świniak, albo raczej che mi dać do zrozumienia żebym w końcu zakończył jego cierpienia. Na szczęście nowy napęd zeka na transplantację.
Makówiec - Lipno - Włocławek - Brześ - Izbica - Sompolno - Lubstówek - Stefanowo - Liheń - Anielew - Konin
Total odo: 4 624 km
Total time: 231:00 h
Makówiec - Lipno - Włocławek - Brześ - Izbica - Sompolno - Lubstówek - Stefanowo - Liheń - Anielew - Konin
Total odo: 4 624 km
Total time: 231:00 h
w tę...
Piątek, 20 kwietnia 2012 | dodano:21.04.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 131.36 | Czas: | 05:46 | km/h: | 22.78 | Pr. maks.: | 43.38 | Rower: | Koga |
Konin - Kramsk - Sompolno - Piotrków - Witowo - Brześć - Włocławek - Lipno - Makówiec
Total odo: 4 516 km
Total time: 224:51 h
Total odo: 4 516 km
Total time: 224:51 h
Żywiołowo dz. X - daleko jeszcze?!
Piątek, 23 marca 2012 | dodano:24.03.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 182.78 | Czas: | 09:29 | km/h: | 19.27 | Pr. maks.: | 39.67 | Rower: | Koga |
Nareszcie do domu! Nie mogłem się doczekać jak podliczę zaliczone gminy i zamaluje mapkę. Ale najpierw musiałem szarpać się z wiatrem, cisnąc się na DK14 z mnóstwem ciężarówek, polenić się w Łowiczu i obeżreć się, po czym jechało mi się jeszcze ciężej.
Udało mi się pociągnąć kilka km za ciągnikami. Wiatr wymęczył mnie tak, że zdecydowałem się jechać kawałek (nawet nie wiem czy było tego 1 km) za traktorem z parującym gnojem na naczepie XD
Wypad bardzo udany - spotkanie ze znajomymi z Forum, świetna pogoda i słuszny dystans (1 412,95 km w 7 dni)
A wyniki gminobrania przerosły moje oczekiwania +75 gmin na koncie!
Teraz idę odpoczywać. Dziękuję, dobranoc.
Łódź - Brzeziny - Dmosin - Głowno - Stryków - Ozorków - Łowicz - Grabów - Koło - Święte - Konin
Total odo: 3 517 km
Total time: 178:28 h
Udało mi się pociągnąć kilka km za ciągnikami. Wiatr wymęczył mnie tak, że zdecydowałem się jechać kawałek (nawet nie wiem czy było tego 1 km) za traktorem z parującym gnojem na naczepie XD
Wypad bardzo udany - spotkanie ze znajomymi z Forum, świetna pogoda i słuszny dystans (1 412,95 km w 7 dni)
A wyniki gminobrania przerosły moje oczekiwania +75 gmin na koncie!
Teraz idę odpoczywać. Dziękuję, dobranoc.
Łódź - Brzeziny - Dmosin - Głowno - Stryków - Ozorków - Łowicz - Grabów - Koło - Święte - Konin
Total odo: 3 517 km
Total time: 178:28 h