Wpisy archiwalne w kategorii
powyżej 100 km
Dystans całkowity: | 4900.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 244:56 |
Średnia prędkość: | 20.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.47 km/h |
Liczba aktywności: | 34 |
Średnio na aktywność: | 144.13 km i 7h 12m |
Więcej statystyk |
Przedwiosenne gminobranie dz. V - Koniec
Środa, 6 marca 2013 | dodano:15.03.2013Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Użytkowo
Km: | 120.84 | Czas: | 06:00 | km/h: | 20.14 | Pr. maks.: | 34.53 | Rower: | Koga |
Powrót i tyle. Nie ma się nad czym rozpisywać.
Pozostaje jedynie napisać, że to bardzo udany wyjazd. Brakowało mi noclegów pod namiotem. Wymarzłem co prawda, ale i tak było fajnie.
Na szczęście nie była to kolejna pogoń za gminami (na tę jeszcze chyba nie jestem gotowy, bo kolana ciągle mnie bolą) - dystanse umiarkowane, a po drodze sporo ciekawych miejsc zobaczyłem.
Ale w największym stopniu za sukces wyjazdu odpowiadają 3 dni bezchmurnego nieba. Humor poprawiało także słuchowisko "Przygody dobrego wojaka Szwejka" - z wręcz gwiazdorska obsadą. W takich warunkach marznie się z uśmiechem na ustach!
Jeszce tylko link do galerii z wyjazdu:
Klik
I mapka:
Total odo: 906 km
Total time: 50:30 h
Pozostaje jedynie napisać, że to bardzo udany wyjazd. Brakowało mi noclegów pod namiotem. Wymarzłem co prawda, ale i tak było fajnie.
Na szczęście nie była to kolejna pogoń za gminami (na tę jeszcze chyba nie jestem gotowy, bo kolana ciągle mnie bolą) - dystanse umiarkowane, a po drodze sporo ciekawych miejsc zobaczyłem.
Ale w największym stopniu za sukces wyjazdu odpowiadają 3 dni bezchmurnego nieba. Humor poprawiało także słuchowisko "Przygody dobrego wojaka Szwejka" - z wręcz gwiazdorska obsadą. W takich warunkach marznie się z uśmiechem na ustach!
Jeszce tylko link do galerii z wyjazdu:
Klik
I mapka:
Total odo: 906 km
Total time: 50:30 h
Przedwiosenne gminobranie dz. IV - ostatki
Wtorek, 5 marca 2013 | dodano:15.03.2013Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 165.29 | Czas: | 09:05 | km/h: | 18.20 | Pr. maks.: | 39.67 | Rower: | Koga |
Dzień zacząłem od małego odkrycia - pięknego renesansowego dworu w Piotrowicach. Wspaniały, unikatowy obiekt, a niestety, jak wiele innych zabytków Dolnego Śląska popada w ruinę.
Dobrze rozwinięty zmysł gminny uchronił mnie przed ominięciem Żarowa. Przydałby się jeszcze umiejętność przewidywania przyszłości, tak to nie goniłbym ciągnika, który w momencie dogonienia odbił w boczna drogę.
Ostatnia atrakcja wyjazdu to Świdnica - przepiękne miasto. Sporo dobrze zachowanych niemieckich kamienic i rynek pełen zdobień. Jest też Kościół Pokoju, ale ten - przy cenie 40zł za wejście - raczej wkurza człowieka. Choć w gratisie była muzyka organowa odtwarzana z płyty, nie skusiłem się.
Potem już tylko parcie na północ, ostatnie gminy i przebitka przez tfu! Wrocław (ten dreszczyk emocji, gdy jedzie się jezdnią wzdłuż ścieżki).
Na nocleg próbowałem znaleźć czatownię w okolicach Milicza, ale nie było żadnej w okolicy, wiec rozbiłem się w lesie na wielkopolsko-dolnośląskim pograniczu.
Dzień V
Total odo: 785 km
Total time: 44:31 h
Dobrze rozwinięty zmysł gminny uchronił mnie przed ominięciem Żarowa. Przydałby się jeszcze umiejętność przewidywania przyszłości, tak to nie goniłbym ciągnika, który w momencie dogonienia odbił w boczna drogę.
Ostatnia atrakcja wyjazdu to Świdnica - przepiękne miasto. Sporo dobrze zachowanych niemieckich kamienic i rynek pełen zdobień. Jest też Kościół Pokoju, ale ten - przy cenie 40zł za wejście - raczej wkurza człowieka. Choć w gratisie była muzyka organowa odtwarzana z płyty, nie skusiłem się.
Potem już tylko parcie na północ, ostatnie gminy i przebitka przez tfu! Wrocław (ten dreszczyk emocji, gdy jedzie się jezdnią wzdłuż ścieżki).
Na nocleg próbowałem znaleźć czatownię w okolicach Milicza, ale nie było żadnej w okolicy, wiec rozbiłem się w lesie na wielkopolsko-dolnośląskim pograniczu.
Dzień V
Total odo: 785 km
Total time: 44:31 h
Przedwiosenne gminobranie dz. III - biało
Poniedziałek, 4 marca 2013 | dodano:15.03.2013Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 124.94 | Czas: | 07:56 | km/h: | 15.75 | Pr. maks.: | 45.50 | Rower: | Koga |
Jak to bywa z noclegami w miejscach publicznych, rano jest się w centrum uwagi. Gdy leżem cały przykryty folią, ktoś zrobił zdjęcie, a później dzieciaki przedyskutowały czy to ktoś minie nakrył folią.
Choć zmarznięty, to w drogę ruszyłem uśmiechnięty, bo na niebie nie było ani jednej chmurki.
Za Dzierżoniowem zaczął się gwóźdź programu - przełęcz Walimska. Widoki co prawda III klasa, ale uroczo wyglądały drzewa uginające się od pokrywającego je lodu.
Na wałbrzyskim rynku zostałem okrzyknięty zwiastunem Wiosny, ale patrząc na to co teraz (15 III) mam za oknem, pozostaje jedynie stwierdzić, że jeden sakwiarz owej Wiosny nie czyni.
Tuż przed zmierzchem zwiedzam Książ, który jest niczym przyczajony hipcio - stoisz przed nim i wcale nie sprawia wrażenia dużego obiektu, ale wystarczy trochę odejść spojrzeć z boku - bydle!
Potem już tyko wzium z górki, do jakiegoś lasu pod Jaworzyną, gdzie spędziłem noc.
Dzień IV
Total odo: 620 km
Total time: 35:26 h
Choć zmarznięty, to w drogę ruszyłem uśmiechnięty, bo na niebie nie było ani jednej chmurki.
Za Dzierżoniowem zaczął się gwóźdź programu - przełęcz Walimska. Widoki co prawda III klasa, ale uroczo wyglądały drzewa uginające się od pokrywającego je lodu.
Na wałbrzyskim rynku zostałem okrzyknięty zwiastunem Wiosny, ale patrząc na to co teraz (15 III) mam za oknem, pozostaje jedynie stwierdzić, że jeden sakwiarz owej Wiosny nie czyni.
Tuż przed zmierzchem zwiedzam Książ, który jest niczym przyczajony hipcio - stoisz przed nim i wcale nie sprawia wrażenia dużego obiektu, ale wystarczy trochę odejść spojrzeć z boku - bydle!
Potem już tyko wzium z górki, do jakiegoś lasu pod Jaworzyną, gdzie spędziłem noc.
Dzień IV
Total odo: 620 km
Total time: 35:26 h
Przedwiosenne gminobranie dz. II - typowa niedziela, szara i nudna.
Niedziela, 3 marca 2013 | dodano:15.03.2013Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 131.94 | Czas: | 08:08 | km/h: | 16.22 | Pr. maks.: | 31.44 | Rower: | Koga |
Się wyspałem nieskromnie! Wyruszam grubo po 10.
Dalszy ciąg miały moje zmagania z wiatrem. Po doczłapaniu się do Oleśnicy schroniłem się na dworcu. Tam w zaciszu ugotowałem sobie zupkę, a w kasie wydębiłem wrzątek do termosu.
W czasie przerwy Słońce wyjrzało zza chmur - od razu robi mi się raźniej.
W ub. roku w drodze na Zlot o włos ominąłem gminę Czernica. By ją teraz zaliczyć musiałem nadłożyć sporo drogi. I to jakiej! Kołowanie po wioskach, pytanie ludzi, brnięcie przez błoto w lesie... Biorąc pod uwagę te warunki, udzielam sobie rozgrzeszenia za niezaliczenie tej gminy w ub. roku (wtedy jechałem w żwawej grupie i byłby problem z jej dogonieniem).
Jednak istnieje sprawiedliwość na świecie - swoiste wyrównanie za powyższe przeciwności. Okazało się, że nie muszę przebijać się przez Wrocław by przekroczyć Odrę - w Dobrzykowicach jest most prosto do gminy której zmierzam - Siechnic.
Gdy już zapadły ciemności spać przyszło mi w bramie jakiegoś folwarku, bo miejsca na namiot mogłem jeszcze przez wiele km nie znaleźć. Gdy już leżałem, przeszła przez nią, tuz obok mnie mała grupka, ale chyba mnie nawet nie zauważyli. Za to nad ranem, przez pół godziny oszczekiwał mnie pies. To chyba zemsta za 'odparcie ataku' jego pobratymca ;-)
Dzień III
Total odo: 495 km
Total time: 27:29 h
Dalszy ciąg miały moje zmagania z wiatrem. Po doczłapaniu się do Oleśnicy schroniłem się na dworcu. Tam w zaciszu ugotowałem sobie zupkę, a w kasie wydębiłem wrzątek do termosu.
W czasie przerwy Słońce wyjrzało zza chmur - od razu robi mi się raźniej.
W ub. roku w drodze na Zlot o włos ominąłem gminę Czernica. By ją teraz zaliczyć musiałem nadłożyć sporo drogi. I to jakiej! Kołowanie po wioskach, pytanie ludzi, brnięcie przez błoto w lesie... Biorąc pod uwagę te warunki, udzielam sobie rozgrzeszenia za niezaliczenie tej gminy w ub. roku (wtedy jechałem w żwawej grupie i byłby problem z jej dogonieniem).
Jednak istnieje sprawiedliwość na świecie - swoiste wyrównanie za powyższe przeciwności. Okazało się, że nie muszę przebijać się przez Wrocław by przekroczyć Odrę - w Dobrzykowicach jest most prosto do gminy której zmierzam - Siechnic.
Gdy już zapadły ciemności spać przyszło mi w bramie jakiegoś folwarku, bo miejsca na namiot mogłem jeszcze przez wiele km nie znaleźć. Gdy już leżałem, przeszła przez nią, tuz obok mnie mała grupka, ale chyba mnie nawet nie zauważyli. Za to nad ranem, przez pół godziny oszczekiwał mnie pies. To chyba zemsta za 'odparcie ataku' jego pobratymca ;-)
Dzień III
Total odo: 495 km
Total time: 27:29 h
Przedwiosenne gminobranie dz. I - P., a potem... ooo to się działo!
Sobota, 2 marca 2013 | dodano:15.03.2013Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 132.60 | Czas: | 07:56 | km/h: | 16.71 | Pr. maks.: | 30.63 | Rower: | Koga |
Zanim wyruszyłem o 15., przez kilka godzin mogłem się jedynie gapić przez okno i liczyć, ze pojawiające się na niebie chmury nie zasnują całego nieba. Nie odważyły się ;-) Za to wiatr był bardziej bezczelny. Dął z zachodu, jakby miał umowę na akord (czytaj: mocno). Ja zmierzałem na południe, wiec z planu dotarcia za Oleśnicę szybko rezygnuje. "Oby do granicy dolnośląskiego' postanowiłem.
Po raz kolejny ciepłej gościny udzielił mi dworzec w Ostrowie Wlkp., potem z postojami było nietęgo, jedynie żeby wpakować bułę w zęby i ruszyć w dalszą drogę.
Już w niedzielę osiągam cel, zjeżdżam do pierwszego lasku i co jest dla mnie zaskoczeniem rozkładam namiot na śniegu.
Dzień II
Dla niecierpliwych link do podsumowania, tam też znajduje się link do galerii Klik
Total odo: 363 km
Total time: 19:21 h
Po raz kolejny ciepłej gościny udzielił mi dworzec w Ostrowie Wlkp., potem z postojami było nietęgo, jedynie żeby wpakować bułę w zęby i ruszyć w dalszą drogę.
Już w niedzielę osiągam cel, zjeżdżam do pierwszego lasku i co jest dla mnie zaskoczeniem rozkładam namiot na śniegu.
Dzień II
Dla niecierpliwych link do podsumowania, tam też znajduje się link do galerii Klik
Total odo: 363 km
Total time: 19:21 h
Powrót ze Spotkań...
Niedziela, 2 grudnia 2012 | dodano:05.12.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 176.30 | Czas: | 08:20 | km/h: | 21.16 | Pr. maks.: | 38.68 | Rower: | Koga |
Trochę mi się zaspało i zamiast wyruszyć ok. 7, zrobiłem to o 8.30. Poza tym wszystko poszło spokojnie. W domu byłem ok. 18.
Powrót dokładnie tą samą drogą co dojazd do Wrocławia
Total odo: 12 266 km
Total time: 599:3 h
Powrót dokładnie tą samą drogą co dojazd do Wrocławia
Total odo: 12 266 km
Total time: 599:3 h
Na Wrocław!
Piątek, 30 listopada 2012 | dodano:05.12.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 179.78 | Czas: | 09:03 | km/h: | 19.87 | Pr. maks.: | 34.84 | Rower: | Koga |
Start o 17. Jedyna porządną przerwę, kiedy mogłem usiąść i odsapnąć miałem na dworcu w Ostrowie.
Po drodze miałem trochę deszczu i TROCHĘ więcej śniegu.
Krążyłem też po Oleśnicy, w poszukiwaniu dworca, ale niestety okazał się być zamknięty - i nici z odpoczynku.
Do Wrocławia dojechałem ok. 3.30
Konin - Ostrów Wlkp. - Oleśnica - Wrocław
Total odo: 12 090 km
Total time: 591:10 h
Po drodze miałem trochę deszczu i TROCHĘ więcej śniegu.
Krążyłem też po Oleśnicy, w poszukiwaniu dworca, ale niestety okazał się być zamknięty - i nici z odpoczynku.
Do Wrocławia dojechałem ok. 3.30
Konin - Ostrów Wlkp. - Oleśnica - Wrocław
Total odo: 12 090 km
Total time: 591:10 h
Przez Kujawy do strasznego dworca
Wtorek, 26 czerwca 2012 | dodano:27.06.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wycieczka
Km: | 195.00 | Czas: | 09:18 | km/h: | 20.97 | Pr. maks.: | 42.98 | Rower: | Koga |
Nie miałem pewności czy zaliczyłem gminę Aleksandrów Kujawski - miasto, tak więc wybrałem się na przejażdżkę w celu odnowienia zaślubin ;-)
Trasa przez Kujawy to straszna nuda - ciągle tylko pola. Efekt potęgowała pochmurna pogoda.
Wiatr z zachodu dawał nieźle czadu, na szczęście tylko momentami czynił jazdę bardzo trudną, a w czasie mojego powrotu, uspokoił się.
W samym Aleksandrowie odwiedziłem dworzec PKP. Wzniesiony za czasów carskich jako stacja graniczna, miał robić wrażenie na gościach z Prus.
Od tamtych czasów świetności Aleksandrowa minęło ok. 150 lat, miasto straciło na znaczeniu i dziś dworzec kolejowy straszy przejezdnych (bo kto by tam wysiadał? :-P ) stanem w jakim się znajduje.
Konin - Rudzica - Grąblin - Licheń - Helenów - Stefanowo - Lubstówek - Sompolno - Radziejów - Zakrzewo - Służewo - Stare Różno - Służewo Pole - Aleksandrów Kujawski - Wólka - Sompolno - Kramsk - Konin
Total odo: 7 293 km
Total time: 355:57 km
Trasa przez Kujawy to straszna nuda - ciągle tylko pola. Efekt potęgowała pochmurna pogoda.
Wiatr z zachodu dawał nieźle czadu, na szczęście tylko momentami czynił jazdę bardzo trudną, a w czasie mojego powrotu, uspokoił się.
W samym Aleksandrowie odwiedziłem dworzec PKP. Wzniesiony za czasów carskich jako stacja graniczna, miał robić wrażenie na gościach z Prus.
Od tamtych czasów świetności Aleksandrowa minęło ok. 150 lat, miasto straciło na znaczeniu i dziś dworzec kolejowy straszy przejezdnych (bo kto by tam wysiadał? :-P ) stanem w jakim się znajduje.
Konin - Rudzica - Grąblin - Licheń - Helenów - Stefanowo - Lubstówek - Sompolno - Radziejów - Zakrzewo - Służewo - Stare Różno - Służewo Pole - Aleksandrów Kujawski - Wólka - Sompolno - Kramsk - Konin
Total odo: 7 293 km
Total time: 355:57 km
Postradlinium cz. II
Poniedziałek, 18 czerwca 2012 | dodano:21.06.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 158.57 | Czas: | 06:59 | km/h: | 22.71 | Pr. maks.: | 40.36 | Rower: | Koga |
Spokojny dojazd na pociąg w Ciasnej, czasu miałem w sam raz. W składzie trochę potrzodziłem chodząc na boso, ale cóż... było tego dnia b. ciepło :)
Piekary Śl. - Radzionków - Świerklaniec - Niezdara - Kalety - Brusiek - Tworóg - Krupski Młyn - Lubliniec - Draliny - Ciasna - pociąg - Pleszew - Blizanów - Stawiszyn - Konin
Total odo: 7 011 km
Total time: 342:39 h
Piekary Śl. - Radzionków - Świerklaniec - Niezdara - Kalety - Brusiek - Tworóg - Krupski Młyn - Lubliniec - Draliny - Ciasna - pociąg - Pleszew - Blizanów - Stawiszyn - Konin
Total odo: 7 011 km
Total time: 342:39 h
Preradlinium
Piątek, 15 czerwca 2012 | dodano:22.06.2012Kategoria 'Koga, powyżej 100 km, Wypad
Km: | 161.26 | Czas: | 07:15 | km/h: | 22.24 | Pr. maks.: | 43.38 | Rower: | Koga |
Zaczynam od próby generalnej kolana. Niestety nie wypada ona dobrze: mocno mnie bolało, gdy za Kaliszem zsiadłem z roweru. Za to w czasie jazdy nie jest tak źle. Postanawiam że, choćbym miał zapewnić sobie najbardziej bolesny dzień w życiu, nie ustąpię i przynajmniej wystartuję.
Warto było, bo choć do pociągu ciężko było mi się wgramolić, to kilka godz. odpoczynku sprawiło że ból kolana ustąpił.
Przed Gliwicami łapię wrednego kapcia - wbija mi się w oponę maleńka blaszka o rynienkowatym kształcie. Powietrze schodziło tylko przy nacisku i w akompaniamencie ciągłego psyt...psyt....psyt...psyt... przejeżdżam kilka km. Potem, co było nieuniknione - łatam. Okazuje się też, że tylna opona jest zajechana, wbijają się (choć nie dziurawią) drobne kamyki (?). Jazda z nią na maratonie to proszenie się o kłopoty, ale nie znajduje zamiennika w Gliwickim Decathlonie (kupiłem tylko zapas dętek), więc już na kwaterze w Radlinie (gdzie czekają znajomi z Forum - ttin, Joszko, BigMuthaBiker, Endriuch, Wax, offensive tomato, Marek i WujekG z BSa) zamieniam tył z przodem.
Tu pojawił się kolejny kłopot - opona na przedzie (ta w złym stanie) nie che się ułożyć i schodzi w jednym miejscu z obręczy. Próbuje ją kilka razy poprawić, zmienić dętkę, ale to nic nie daje.
Przynajmniej ciało lepiej mam przygotowane - zjadłem pół paczki makaronu, a druga połowa czekała na śniadanie.
Spać poszedłem znacznie później niżbym sobie tego życzył - przed 1. w nocy.
Dzień II
Konin - Kalisz - Ostrów Wlkp. - pociąg - Tarnowskie Góry - Pyskowice - Gliwice - Rybnik - Radlin
Total odo: 6 321 km
Total time: 321:51 h
Warto było, bo choć do pociągu ciężko było mi się wgramolić, to kilka godz. odpoczynku sprawiło że ból kolana ustąpił.
Przed Gliwicami łapię wrednego kapcia - wbija mi się w oponę maleńka blaszka o rynienkowatym kształcie. Powietrze schodziło tylko przy nacisku i w akompaniamencie ciągłego psyt...psyt....psyt...psyt... przejeżdżam kilka km. Potem, co było nieuniknione - łatam. Okazuje się też, że tylna opona jest zajechana, wbijają się (choć nie dziurawią) drobne kamyki (?). Jazda z nią na maratonie to proszenie się o kłopoty, ale nie znajduje zamiennika w Gliwickim Decathlonie (kupiłem tylko zapas dętek), więc już na kwaterze w Radlinie (gdzie czekają znajomi z Forum - ttin, Joszko, BigMuthaBiker, Endriuch, Wax, offensive tomato, Marek i WujekG z BSa) zamieniam tył z przodem.
Tu pojawił się kolejny kłopot - opona na przedzie (ta w złym stanie) nie che się ułożyć i schodzi w jednym miejscu z obręczy. Próbuje ją kilka razy poprawić, zmienić dętkę, ale to nic nie daje.
Przynajmniej ciało lepiej mam przygotowane - zjadłem pół paczki makaronu, a druga połowa czekała na śniadanie.
Spać poszedłem znacznie później niżbym sobie tego życzył - przed 1. w nocy.
Dzień II
Konin - Kalisz - Ostrów Wlkp. - pociąg - Tarnowskie Góry - Pyskowice - Gliwice - Rybnik - Radlin
Total odo: 6 321 km
Total time: 321:51 h